Historia literatury polskiej XX i XXI w. wymaga napisania na nowo – trzeba zburzyć ustanowioną w czasach PRL hierarchię literacką, przewietrzyć – nareszcie – salon twórców kreowanych przez komunę i jej służby. Co krok wszak natykamy się na „autorytety” wywodzące się wprost z NKWD albo z wieloletnią współpracą z SB na koncie. Bywa, że nagradzanymi współcześnie twórcami są członkowie władz peerelowskich partii, na których – choćby w stanie wojennym – mógł liczyć reżim. Któż o tym wie, kto o tym pisze?
Niestety słabo radzi sobie z tym IPN. Uderza to, gdy umierają ci, którzy talentem i postawą etyczną zasługują na szczyty narodowego panteonu, a są przemilczani. Dziś opłakujemy najwybitniejszego poetę współczesności. Ale nie tylko poetę – także wieszcza, który ukształtował sposób widzenia wielu Polaków, który wydobył na nowo głębokie znaczenia polskości. Jarosław Marek Rymkiewicz odchodzi na początku Roku Romantyzmu Polskiego – on, neoklasyk, dołączył do Mickiewicza, Słowackiego, Norwida i ich spadkobierców – jak Wyspiański czy Gajcy. Bo to ta hierarchia – prawdziwych sztuki i talentu, które dają duchową siłę narodowi – tak wyśmiewana dziś i ukryta będzie jasna dla potomnych. Mistrzu z Milanówka, dziękujemy Ci, dałeś polskości mocy na kolejne dekady.