Ileż szumu wywołał niegdyś ten znakomity plakat „Gazety Polskiej” oskarżeń o polski szowinizm i pogardę wobec innych narodów. Ale to nie my, a sami Rosjanie wynaleźli termin „raszyzm”, zręcznie łączący rasizm z istotnie dość pogardliwym zniekształconym z angielskiego Russia - „Rasza”, czy jak wolą Ukraińcy - „raszka”.
Wybitny, niegdyś rosyjski, filozof-filolog Michaił Epstein, od 1990 r. wykładowca uniwersytetów amerykańskich, który surowo potępił putinowską inwazję na Ukrainę w 2014 r., ostrzega przed kolejną napaścią rozbestwionej słabością Zachodu „Raszy”, pisząc z goryczą:
„Żadnemu narodowi na świecie nie zdarzyło się dotąd dwukrotnie wpaść w jamę totalitaryzmu. Naród z łatwością, dosłownie w kilka dni wpadł w ekstazę z powodu aneksji cudzego terytorium. Przy czym odebranego krajowi uważanemu za >>bratni<>raszyzmu<< ma się do faszyzmu jak broń atomowa do zwykłej. Mowa tu bowiem o ideologii totalnej nienawiści – nie do jakichś klas, narodów czy ras, a do świata jako takiego. To szaleńcza idea absolutnej hegemonii jednej bandy terroryzującej całą ludzkość grozą wojny atomowej. Ale jest coś jeszcze straszniejszego – entuzjazm ludności. W Rosji są formalne instytucje demokracji, jest internet – i coraz mniej mamy wątpliwości, że to nie dyktatura gnębi naród, a sam lud chce takiej właśnie władzy nad sobą. Nastąpił moment prawdy dla kraju”.
Rosyjski filozof w krótkich żołnierskich słowach ujął sławetną „tajemnicę duszy rosyjskiej”, podając ją na talerzu politykom Zachodu mającym wpływ na losy świata, w chwili gdy najgłupszy z pożytecznych idiotów Kremla musi widzieć jego przygotowania do kolejnej inwazji – na Ukrainę, Litwę, Estonię czy Polskę. I co oni robią z tą wiedzą jak działają śrubki mechanizmu „Raszy”? Zramolały prezydent USA wycofuje veto wobec Nord Stream 2, dając pole Rosji i Niemcom do odnowienia sojuszu, który już raz doprowadził do wojny światowej, kanclerz Merkel z iście prusko-hitlerowskim ceremoniałem odchodzi w polityczny niebyt taka jak niegdyś twórca I Rzeszy Otto von BIsmarck, a jej następcy zapowiadają IV Rzeszę w piórkach UE. A granic tej Unii broni armia Rzeczypospolitej, której tymczasem unijni „sojusznicy” zadają kolejne ciosy nożem w plecy.
Czy możemy mieć jeszcze wątpliwości, że w tej sytuacji Polska musi bezwzględnie wesprzeć Ukrainę w przypadku kolejnej rosyjskiej inwazji? Równo 30 lat temu jako pierwsi na świecie uznaliśmy niepodległość i suwerenność Ukrainy, jej upadek oznaczałby i naszą katastrofę. „Rasza” już szczerzy kły i na nas!