Kancelaria Prezesa Rady Ministrów od dawna przeradza się w
Kancelarię Obrony Interesów Platformy Obywatelskiej. Zatrudnienie w niej – na koszt podatnika – znaleźli np. członkowie zespołu Macieja Laska, którego jedynym zadaniem jest wybijanie ludziom z głowy szkodliwych dla PO teorii podważających MAK-owsko-Millerowską wersję przebiegu katastrofy smoleńskiej. To w Kancelarii Premiera rodzą się pomysły, jak ratować wizerunek PO. Jak ujawnił w ostatnim programie Jana Pospieszalskiego poseł Wipler, wielką ustawką była np. wizyta Tuska w miejscu odwiertu gazu łupkowego w Lubocinie w 2011 r. –
Łupki są, gaz jest, o czym świadczy ten płomień – mówił Tusk na tle flary. Okazało się, że płonął gaz ziemny specjalnie podprowadzony z... gazociągu. Teraz w Kancelarii Premiera odbywają się spędy władz partyjnych. Czy PO płaci za wynajem pomieszczeń rządowych, catering i obsługę? Niby to drobiazg, ale przecież to działacze PO z zacięciem tropili wydatkowanie najdrobniejszej nawet kwoty przez rząd PiS – łącznie z 7,6 zł za dorsza.
Czas najwyższy, by wykorzystywanie zaplecza premiera na potrzeby partyjne zbadał NIK. Zanim szefem Izby zostanie Krzysztof Kwiatkowski, partyjny kolega Tuska.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Anita Gargas