Szeryf Santa Fe Adam Mendoza powiedział mediom, że śledztwo w sprawie strzelaniny na planie filmu "Rust" z udziałem znanego aktora Aleca Baldwina ma charakter kryminalny. Nie wykluczył, że komuś zostaną postawione zarzuty.
"Rust" to nowy western, w którym jedną z głównych ról odgrywa Baldwin, jest również jego współproducentem. W zeszły czwartek podczas przerwy w kręceniu zdjęć ćwiczył dobywanie rewolweru – Colta kaliber .45 – z kabury. W trakcie tych ćwiczeń broń wypaliła a pocisk zabił operator Halynę Hutchins i zranił reżysera Joela Souzę w ramię.
Szeryf Mendoza powiedział na konferencji prasowej, że „unikałby słowa „wypadek”.
- To oczywiście była tragedia, której dało się uniknąć, więc teraz jest to śledztwo kryminalne
- podkreślił dodając, że jego biuro blisko współpracuje z prokurator okręgową Mary Carmack-Altwies. Mendoza wyjaśnił, że jego ludzie zebrali już zeznania od świadków i stwierdził, że na razie nie da się wykluczyć, że postawione zostaną zarzuty kryminalne. Dodał, że na razie nie można wykluczyć nikogo. „To nadal jest aktywne śledztwo i nadal zbieramy oświadczenia i fakty” - stwierdził.
Eksperci od amerykańskiego prawa nie wykluczają, że zarzuty usłyszy sam Baldwin. Była prokurator federalna Neama Rahmani powiedziała jednak agencji Reutersa, że jej zdaniem jest to mało prawdopodobne. - W wypadku sprawy kryminalnej potrzeba jakiegoś rodzaju faktycznej intencji albo kryminalnego zaniedbania, wielkiego zaniedbania - stwierdziła - To coś więcej niż wycelowanie z kogoś z broni.
Niektórzy komentatorzy uważają jednak, że Baldwin nie upewnił się, że broń jest rozładowana i położył palec na spuście nie zamierzając strzelać. To dwie z podstawowych zasad bezpieczeństwa dotyczącego używania broni palnej i jeśli tylko brał udział w jakimkolwiek szkoleniu zanim wziął ją do ręki, to na pewno o nich wiedział – a to ich zdaniem może wystarczyć do postawienia mu zarzutu nieumyślnego spowodowania śmierci. Dodatkowo Mendoza ujawnił, że broń z której padł strzał to włoska replika Colta Single Action Army. W takiej broni przed oddaniem strzału konieczne jest napięcie kurka, samo pociągnięcie za spust nie spowoduje wystrzału.
Śledztwo skoncentruje się jednak najprawdopodobniej na tym dlaczego we wręczonej Baldwinowi broni znalazła się ostra amunicja i dlaczego powiedziano mu, że jest rozładowana. Szybko wyszło na jaw, że rewolwer z którego strzelał Baldwin to wbrew pierwszym doniesieniom medialnym była prawdziwa broń – w Hollywood, zwłaszcza w bardziej budżetowych produkcjach, to nie jest nic niezwykłego gdyż wynajęcie prawdziwej broni jest łatwiejsze niż znalezienie takiej, która może strzelać wyłącznie ślepymi nabojami. Policja skonfiskowała na planie trzy sztuki broni i ok. 500 sztuk amunicji. Nieoficjalnie wiadomo, że była wśród niej także ostra amunicja. Odzyskali również pocisk, który zabił Hutchins i utknął w ramieniu Souzy. W badaniach balistycznych pomaga biuru szeryfa FBI.
Na razie nie wiadomo jakim cudem na planie w ogóle znalazła się ostra amunicja. Jedna z teorii głosiła, że przemycili ją członkowie ekipy filmowej aby móc postrzelać z filmowej broni, ale oni sami zgodnie zeznają, że nikt tego nie robił. Pracująca na planie zbrojmistrz Hannah Gutierrez zeznała, że sprawdziła ten rewolwer przed zdjęciami i nie było w nim ostrej amunicji. W trakcie przerwy obiadowej amunicja nie była zabezpieczona, ale broń znajdowała się w sejfie do którego szyfr znała zaledwie garstka osób.
Wiadomo też, że przed strzelaniną asystent reżysera Dave Halls powiedział Baldwinowi, że broń jest „zimna” - co oznacza, że nie ma w niej amunicji. Przyznał jednak, że tego nie sprawdził po otrzymaniu jej od Gutierrez, chociaż powinien to zrobić. Warto odnotować, że Halls w 2019 roku został zwolniony z pracy przy filmie "The Old Ways". Stało się tak po tym, gdy na planie wypalił rzekomo nienaładowany muszkiet, co uszkodziło słuch jednego z dźwiękowców. Gutierrez pracowała przy tym samym filmie. Dla 24-letniej córki znanego hollywoodzkiego zbrojmistrza był to pierwszy film na tym stanowisku i przyznała później w jednym z podcastów, że nie do końca radzi sobie z obsługą broni.
Równocześnie dziennik LA Times ujawnił w oparciu o anonimowe źródła w ekipie filmowej, że na planie "Rust" od początku ignorowano zasady bezpieczeństwa. Przed tragiczną strzelaniną kaskader zastępujący Baldwina w niebezpiecznych scenach dwukrotnie wystrzelił z rzekomo rozładowanej broni, a co najmniej jeden z członków ekipy wysłał w tej sprawie SMSa do managera produkcji. „Nie było żadnych spotkań w sprawie bezpieczeństwa. Nie było żadnych zapewnień, że to już się nie stanie” - skomentował jeden z członków ekipy - „Jedyne co chcieli to pośpiech, pośpiech, pośpiech”.