Mecenas Rafał Rogalski, który w śledztwie smoleńskim reprezentował m.in. rodzinę śp. Lecha Kaczyńskiego, udzielił obszernego wywiadu. I zdaje się, że przejdzie nim do historii – wstydliwej historii adwokatury. Czym bowiem są wynurzenia pana Rogalskiego, jak nie działaniem na szkodę swojego dotychczasowego klienta?
To doprawdy sytuacja niebywała – pełnomocnik, który stracił pracę, bo zawiódł zaufanie ludzi, których reprezentował, podważa ich wiarygodność i szczerość intencji. To prawda, że mecenas nie atakuje Jarosława Kaczyńskiego bezpośrednio – nawet pytany o niego, przewrotnie zasłania się etyką – ale podważa publiczne wypowiedzi swojego dotychczasowego klienta, kwestionuje nie tylko ustalenia, lecz również szczerość intencji zespołu parlamentarnego, w którym pracują i Jarosław Kaczyński, i Beata Gosiewska. Co rusz powołuje się przy tym na materiał dowodowy zgromadzony przez prokuraturę wojskową, na swoje rozmowy ze śledczymi – czyli korzysta z wiedzy zdobytej dzięki pełnomocnictwu od brata śp. prezydenta RP – by dezawuować go w oczach opinii publicznej. Warto zauważyć, iż w rozmowie z dziennikarzem mecenas Rogalski prawi o potrzebie trzymania się faktów, rzetelności itd. Nawet więcej – mówi o poczuciu misji wyjawienia obywatelom prawdy i o świadomości przykrych konsekwencji, jakie poniesie, wykonując to arcyodpowiedzialne zadanie. Sęk w tym, że ów domorosły rycerz ma poważny problem z trzymaniem się faktów, a do dowiedzenia tego wystarczy przegląd serwisów informacyjnych dotyczących choćby sprawy spotkania prokuratorów z profesorem Biniendą: to nie naukowiec uciekał przed śledczymi, lecz oni nie przyszli na spotkanie z nim. Mecenas Rogalski kaja się za niedowierzanie w oficjalną wersję katastrofy zaordynowaną w Moskwie, nie ma wątpliwości, że śledztwo smoleńskie nie zakończy się innymi ustaleniami niż te z raportu Millera, omija niewygodne dla tej narracji fakty, ale za to tłumaczy, skąd wziął się trotyl na wraku rządowego tupolewa.
Po lekturze tych wynurzeń trudno nie odnieść wrażenia, iż zaciągnął się do komisji propagandowej Macieja Laska, a zasady, które winny przyświecać adwokatowi, puścił w zapomnienie.
Źródło: Gazeta Polska
Katarzyna Gójska-Hejke