Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Bośnia rozpada się na naszych oczach

Projekt wieloetnicznej Bośni i Hercegowiny, w której będą żyły trzy głęboko skłócone ze sobą narody, załamuje się. Kraj coraz bardziej rozczarowuje podtrzymującą go przy życiu Brukselę, która już nawet nie udaje, że wierzy w jego przyszłość.

eso (sxc.hu)
eso (sxc.hu)
Projekt wieloetnicznej Bośni i Hercegowiny, w której będą żyły trzy głęboko skłócone ze sobą narody, załamuje się. Kraj coraz bardziej rozczarowuje podtrzymującą go przy życiu Brukselę, która już nawet nie udaje, że wierzy w jego przyszłość.

Oskarżenie Żivko Budimira, prezydenta stanowiącej autonomiczną część Bośni i Hercegowiny Federacji Muzułmańsko-Chorwackiej, o ułaskawienie przestępców za łapówki i zastosowanie wobec niego miesięcznego aresztu – to kolejny spektakularny dowód na to, że władze w Sarajewie nie walczą z korupcją. Wraz z Budimirem zatrzymano w ubiegły piątek 20 osób, w tym czterech innych członków władz Federacji.

Chociaż korupcja i przestępczość zorganizowana stanowią poważny problem w większości bałkańskich państw ubiegających się o wejście do Unii Europejskiej, to największe słowa krytyki spadają ostatnio właśnie na BiH. „Stałe cofanie się na drodze do UE” – takiego określenia użył w rozmowie z sarajewską gazetą „Dnevni avaz” były wysoki przedstawiciel dla Bośni i Hercegowiny (w latach 2007–2009), a obecnie szef MSZ Słowacji Miroslav Lajčák. Jest to określenie jak najbardziej trafne. Kolejne raporty unijnych urzędników nie pozostawiają złudzeń. Bośniackie władze nie radzą sobie z zarządzaniem administracyjnym, wprowadzaniem zasad państwa prawa i w niewystarczającym stopniu przeprowadzają też reformy społeczne i gospodarcze. Ponadto nie odnoszą sukcesów w walce z bezrobociem (które wynosi ponad 40 proc.) i przestępczością zorganizowaną. Brukselscy eurokraci zwracają też uwagę na niekończące się spory polityczne, rozsadzające kraj od środka, na słabość instytucji demokratycznych i zahamowanie reform konstytucjonalnych.

Sytuacja wieloetnicznej Bośni, do niedawna oczka w głowie projektującej bałkańską rzeczywistość Brukseli, jest na tyle zła, że w procesie zbliżania z UE wyprzedza ją nawet Kosowo. W ciągu ostatnich kilku lat nastąpiło gwałtowne wyhamowanie reform – co prawda w 2008 r. władze BiH podpisały umowę o stabilizacji i stowarzyszeniu z UE, a w 2010 r. władze w Sarajewie zaproszono do udziału w Planie Działań na Rzecz Członkostwa w NATO (Membership Action Plan) – ale dalej nie dało się już zakłamywać rzeczywistości. W 1995 r. na mocy porozumienia z Dayton, kończącego wojnę domową w BiH, kraj ten współtworzą dwie niezależne od siebie jednostki terytorialne: Federacja Muzułmańsko-Chorwacka, podzielona na narodowe kantony, i Republika Serbska. Możliwość efektywnego rządzenia ogranicza skomplikowany system wyborczy, którego celem było równe traktowanie każdej z narodowości. W ciągu przeszło 20 lat od zakończenia walk nie udało się jednak pogodzić ze sobą zwaśnionych stron, a elity polityczne: muzułmańskie (bośniackie), serbskie i chorwackie mają sprzeczne cele i ambicje. Efekt jest opłakany – kraj jest trapiony wieloma patologiami, a pomoc finansowa płynąca z UE wpada w większości do kieszeni lokalnych władz.

Więcej w "Gazecie Polskiej Codziennie"

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Aleksander Kłos