PODMIANA - Przestają wierzyć w Trzaskowskiego » CZYTAJ TERAZ »

Wciąż chcemy prawdy!

„Chcę się dowiedzieć prawdy”: to żądanie, czy choćby tylko oczekiwanie, wyrażane było bardzo często przez ludzi, którzy przyszli przed Pałac Prezydencki 10 kwietnia tego roku. Przyszli tu, by uczcić pamięć ofiar tragedii smoleńskiej oraz by zademonst

„Chcę się dowiedzieć prawdy”: to żądanie, czy choćby tylko oczekiwanie, wyrażane było bardzo często przez ludzi, którzy przyszli przed Pałac Prezydencki 10 kwietnia tego roku. Przyszli tu, by uczcić pamięć ofiar tragedii smoleńskiej oraz by zademonstrować swoją niezgodę na to, co się dziś dzieje z państwem.

Byłam 10 kwietnia na Krakowskim Przedmieściu wraz z Tomkiem Sakiewiczem. Łączyliśmy się na żywo ze studiem nowo powstającej telewizji Republika, która na ten dzień przeniosła swoją siedzibę do kawiarni Telimena – znajdującej się niedaleko Pałacu Prezydenckiego.

Niezgoda na kłamstwo

„Nie mogę się zgodzić z tym, co się dzieje w naszej ojczyźnie” – to zdanie bardzo często pojawiało się na ustach naszych rozmówców. Ci, z którymi dyskutowaliśmy, chcieli pokazać swoje przekonania, choć wielu z nich – jak wynika z rozmów – płaci wysoką cenę za ujawnianie poglądów. Jak się okazuje, w Polsce coraz agresywniej szerzy się zjawisko prześladowań za poglądy polityczne i przekonania religijne. Dziś wierzący oraz ci, którzy nie zgadzają się na dominującą w Polsce propagandę obozu rządzącego, muszą mierzyć się nie tylko z szyderstwem i pogardą, ale muszą liczyć się z tym, że zostaną wyrzucani z pracy, stracą swoich klientów, a nawet z pobiciami. Na nasze pytanie, skąd bierze się nienawiść i agresja w życiu społecznym w Polsce, pada odpowiedź Pawła Piekarczyka: „My i oni to nie jest kwestia poglądów politycznych. To jest różnica między wartościami i antywartościami”. Jak rozmawiać z ludźmi, którzy posługują się językiem nienawiści? – pytam. – Dobry jest trening na Krakowskim Przedmieściu – mówi Ela Nadolna z Solidarnych 2010 z Białegostoku. – Logika jest po naszej stronie – dodaje. – Nie jesteśmy osobami, którym można wstrzyknąć pavulon do mózgu, powodujący jego zwiotczenie – dodaje inny nasz rozmówca (jest to aluzja do biernych lemingów zapatrzonych w „fajnego” premiera i „podłączonych” do mediów głównego nurtu). Wszystkich naszych rozmówców łączy zdziwienie tak nieprawdopodobnym zalewem kłamstwa po katastrofie smoleńskiej, jak i skalą jego bezczelności. Padały stwierdzenia: „Najpierw był mord fizyczny, potem mord na informacji...”. „Pierwszą ofiarą wojny jest prawda”. Obecni na Krakowskim Przedmieściu ludzie wiedzą, że za ten zalew fałszu odpowiedzialny jest obóz rządzący. Dlatego na określenie rządzących polityków najczęściej pada jedno słowo: "kłamcy". Pozbawieni honoru, nieszanujący ani państwa ani narodu. Nieustannie przewija się słowo „zdrada”.

Racjonalna odpowiedź...

– Tyle suwerenności nam zostało, ile szczątków wraku leży pod brezentem w Smoleńsku. Nie mamy żadnej własności: ani gazet, ani banków, nie będziemy mieli za chwilę kolei, samolotów, wojsko jest rozwalone – tak jak chciała strona rosyjska – mówi w rozmowie z nami jedna z kobiet. – Brakuje nam wolności słowa, wolności w ogóle – dodaje inna. W tle słyszymy po raz kolejny śpiew tysięcy ludzi: „...Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie...”. „Zanim zamordowano prezydenta w Smoleńsku, najpierw zdradzono go w Polsce” – widnieje napis na jednym z setek transparentów klubów „Gazety Polskiej”. Mężczyzna trzymający transparent mówi nam do kamery: „Władze spiskowały i przeprowadziły zamach przy współudziale Putina”. Po trzech latach zacierania śladów, mataczenia w śledztwie, braku dowodów i pojawiania się bardzo niepokojących poszlak, jestem niestety zmuszona ocenić tę tezę jako bardzo racjonalną. Nie tylko ja. 10 kwietnia na Krakowskim Przedmieściu pokazuje, że dziesiątki tysięcy osób uważa, że Polska nie jest suwerennym krajem. Zbiorowa fatamorgana? Czy ktoś o tych emocjach, o tych poglądach zająknął się choćby na chwilę na antenie publicznej telewizji? Oczywiście, że nie. Pewnie dlatego, że są to poglądy jak najbardziej uzasadnione. Jak to się stało, że nie zapewniliśmy bezpieczeństwa naszemu prezydentowi, a po śmierci sponiewieraliśmy jego zwłoki, jego rzeczy, jego pamięć? Jak to się stało, że pozwoliliśmy, żeby zdjęcie jego nagiego, okaleczonego ciała zostało wystawione na widok publiczny na całym świecie? Wiele wskazuje na to, że opłacane z naszych podatków władze państwa wystawiły naszego prezydenta na śmierć. Czy w tej sytuacji jeszcze można mówić o jakimś cywilizowanym organizmie państwa? Czy jeszcze istniejemy jako wspólnota polityczna? W tym kontekście nie mogą nas dziwić słowa, które padają z wielu ust. – Nie czuję się bezpiecznie, moje dzieci nie mają tu przyszłości. Musimy to zmienić.

Świadectwo nadziei

Spotykamy tego dnia wielu świadków polskiej historii – pamiętających II wojnę oraz komunizm. Chcą się z nami podzielić swoją cenną wiedzą, której nikt już nie uczy w szkołach. Przypominają nam, że nie będzie prawdy o Smoleńsku, póki nie będzie prawdy o naszej historii. Na Krakowskim Przedmieściu pojawiają się też ich rodziny. Z dumą opowiadają o swoich korzeniach: stryj był w gwardii przybocznej Piłsudskiego, babcia w AK. Są tu też z nami ludzie ze wszystkich zakątków kraju i świata. – Skąd jesteście? - pytam. – Z Kaszub, z Łowicza, Krakowa, ze Śląska. Z Wrocławia, ze Szczecina, górnicy z Lubina i z Podbeskidzia – padają odpowiedzi. Stany Zjednoczone, Paryż, Amsterdam, Berlin... niemal cała Europa znalazła się na Krakowskim Przedmieściu. I nie tylko – spotykamy gości z Gruzji. Ludzie są dla siebie bardzo życzliwi, cieszą się, że się widzą, że wspólnie przeżywają ten dzień. – Nie lubię na kolanach przechodzić przez życie! – mówi do nas mężczyzna, kiedy pytamy go, dlaczego tu przyszedł. – Co tydzień w każdą sobotę stoimy z transparentem: „Ukarać sprawców mordu smoleńskiego”. Od 36 miesięcy w każdą sobotę – mówi szef klubów „Gazety Polskiej” z Białegostoku. – Co pana tu przywiodło? – Miłość do Polski, miłość do Boga i przekonanie, że warto być porządnym człowiekiem – odpowiada. Krakowskie Przedmieście staje się świadectwem tej wciąż trwającej miłości do Polski. Skąd w tych ludziach bierze się ta siła? – Naród polski jest niezłomny – stwierdza Mateusz Wyrwich, spotkany przez nas tego dnia przed Pałacem Prezydenckim. Wie, co mówi. Jest historykiem – studiuje metody działania oprawców komunistycznych w latach 50. Przeprowadził wiele rozmów z ludźmi, którzy w tych czarnych latach byli skazani na karę śmierci. – Przez lata usiłowano zniszczyć naszą tożsamość, ale Polacy nie dali się zniszczyć.

Jako dziennikarze telewizji Republika co chwilę odbieramy z Tomkiem gratulacje. „Czekamy na was i będziemy was wspierali”. „Dziękujemy!”. Te życzenia powodzenia i świadectwo nadziei związanej z powstaniem naszej telewizji są dla nas wielkim zobowiązaniem.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Ewa Stankiewicz