Święta wielkanocne uświadamiają skalę kryzysu demograficznego w Polsce.
Kiedyś kościoły były pełne maluchów. Teraz na mszy dla dzieci ledwo zbiera się ich niewielka gromadka. Podobno mieć dzieci dzisiaj to ryzyko. Liberalizm zaszczepił Polakom mentalność konsumpcyjną, a państwo uznało, że dzieci to prywatna sprawa ich rodziców. Natomiast dla grup interesu dzieci liczą się tylko jako element rynku; w przedszkolach wprowadza się opłaty, w szkołach czyhają handlarze podręczników. Nie ma ulg, kredytów, dodatków rodzinnych – za to ubranka i artykuły dziecięce są opodatkowane. Toteż rodzice płacą u nas większe podatki niż osoby bezdzietne, choć powinno być odwrotnie.
Propozycja prof. Krzysztofa Rybińskiego, żeby wprowadzić wysokie stypendium demograficzne, ma sens. Polska potrzebuje rzeczywistej, a nie malowanej polityki prorodzinnej. Ale potrzebna jest także zmiana mentalna. Ci, którzy nie mają dzieci z powodu wygodnictwa i pogoni za przyjemnościami, tracą znacznie więcej niż ci, którzy je mają – mimo wszelkich kosztów, podatków i opłat. Na dłuższą metę życie bez dzieci jest bowiem równie przyjemne, jak Wielkanoc bez ciepła i zieleni.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Andrzej Waśko