Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Wyklęci zmartwychwstają

Żołnierze Niezłomni są dziś wydobywani z dołów śmierci na Łączce, przywracani polskiej pamięci. Z przestrzeloną potylicą, w mundurach Wehrmachtu, ale do końca wierni wolnej Polsce i idei Chrystusowej. Szatański plan Sowietów, aby ich pohańbić i skaza

Żołnierze Niezłomni są dziś wydobywani z dołów śmierci na Łączce, przywracani polskiej pamięci. Z przestrzeloną potylicą, w mundurach Wehrmachtu, ale do końca wierni wolnej Polsce i idei Chrystusowej. Szatański plan Sowietów, aby ich pohańbić i skazać na zapomnienie, się nie powiódł.
 

„My chcemy Polski suwerennej, Polski chrześcijańskiej, Polski – polskiej! […] Tak jak walczyliśmy w lasach Wileńszczyzny czy na gruzach kochanej stolicy – Warszawy – z Niemcami, by świętej Ojczyźnie zerwać pęta niewoli, tak dziś do ostatniego legniemy, by wyrzucić precz z naszej Ojczyzny Sowietów. Święcie będziemy stać na straży wolności i suwerenności Polski i nie wyjdziemy dotąd z lasu, dopóki choć jeden Sowiet będzie deptał Polską Ziemię" – tak cel powojennej walki przedstawiał kpt. Władysław Łukasiuk „Młot", dowódca 6. Brygady Wileńskiej AK, legenda Podlasia.

A komendant IV Zarządu Głównego Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość" płk Łukasz Ciepliński w grypsie z celi śmierci napisał: „Zrobili ze mnie zbrodniarza. Prawda jednak wkrótce zwycięży. Nad światem zapanuje idea Chrystusowa, Polska niepodległość – a człowiek pohańbioną godność ludzką – odzyska".

Ciepliński miał rację. Nie tylko angażując się w II konspirację niepodległościową. Przewidział, że prawda i idea Chrystusowa w końcu zwyciężą. Bo w III RP Żołnierze Wyklęci, którzy do końca pozostali niezłomni, wracają do świadomości Polaków. Podziemna Armia powraca – jak śpiewali miesiąc temu, na trzecią rocznicę Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych Leszek Czajkowski, Paweł Piekarczyk i Jerzy Zelnik. Niezłomni zmartwychwstają.

„By sumą kar wszystkich – mnie tylko karano"

Nie tylko w grypsie komendanta WiN-u kluczowe jest przesłanie o zmartwychwstaniu Polski i jej wiernych żołnierzy. Tak samo brzmiały ostatnie słowa innych bohaterów Niepodległej, skazanych przez Sowietów i ich polskich kolaborantów. Słowa przekazywane rodzinom czy współwięźniom mówiły, że umierają za wolną Polskę i za wiarę w Boga. W jednej z homilii ksiądz prałat Józef Maj z kościoła św. Katarzyny na warszawskim Służewiu, wokół którego komuna też wykopała zbiorowe doły śmierci dla ofiar swojego reżimu, mówił: – Ich niezłomność bardzo często była podyktowana nie tylko walką o niepodległość, ale także wiarą w Boga i wiernością Jego prawom.

„Dlatego więc piszę niniejszą petycję. By sumą kar wszystkich – mnie tylko karano. Bo choćby mi przyszło postradać me życie. Tak wolę – niż żyć wciąż, a w sercu mieć ranę" – pisał w wierszu „Dla Pana Pułkownika Różańskiego" bohater KL Auschwitz rotmistrz Witold Pilecki (Mokotów, 14 maja 1947 r.).

Rotmistrz Pilecki, maltretowany na Rakowieckiej, do końca pozostał wierny triadzie: Bóg, Honor, Ojczyzna. Za te ideały oddał życie 25 maja 1948 r., zamordowany sowieckim strzałem w tył głowy przez kata Mokotowa ubeka Piotra Śmietańskiego. Mój Ojciec – bliski współpracownik i kurier Witolda do gen. Andersa – nieprzypadkowo nazywał swojego dowódcę „świętym polskiego patriotyzmu", bo Rotmistrza, jako jednego z nielicznych męczenników za wolną Polskę spotkał „przywilej" ostatniego namaszczenia. W jego egzekucji w oddzielnie stojącym bunkrze, tzw. kartoflarni, brał udział ks. Wincenty Martusiewicz.

W Gdańsku ostatnim chwilom 17-letniej Danuty Siedzikówny z 5. Brygady Wileńskiej AK towarzyszył ks. Marian Prusak, ściągnięty przez ubeków z kościoła w Rumi. Dziś sanitariuszka „Inka" jest bohaterką młodzieży. Ona też, zmartwychwstając, zwyciężyła.

„Obróci się wam na zgubę"

Komuniści tak samo traktowali mężczyzn, kobiety, patriotyczną młodzież, księży. Płk Julia Brystygier, szefowa Departamentu V Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego do walki z Kościołem, szczególny sadyzm wykazywała wobec młodych więźniów – biła ich pejczem po genitaliach i miażdżyła je, przycinając szufladą. Ordynariusza kieleckiego bp. Czesława Kaczmarka ubecy doprowadzili w śledztwie do stanu przedagonalnego.

O innym księdzu – Józefie Fudalim, katechecie z podkrakowskich Liszek, aresztowanym w sprawie „szpiegowskiej działalności" kurii krakowskiej – 20 listopada 1952 r. „agent celny" (ubecki kapuś w celi) donosił: „Na celi dyskutuje bardzo dużo na tematy religijne. Udowadnia dogmaty religijne i rozstrzyga różne kwestie społeczne [...]. Prócz tego organizuje zbiorową modlitwę na celi". Ks. Fudalego Wojskowy Sąd Rejonowy w Krakowie skazał na 13 lat więzienia.

I jeszcze ks. Władysław Gurgacz, ps. Ojciec, Sem, jezuita, kapelan partyzantów z Nowosądecczyzny. Przed sądem 13 sierpnia 1949 r. mówił: „Na śmierć pójdę chętnie. Cóż to jest zresztą śmierć […]. Wierzę, że każda kropla krwi niewinnie przelanej zrodzi tysiące przeciwników i obróci się wam na zgubę". Dziś okazuje się, że ks. Gurgacz miał rację.

Zniszczyć fizycznie i moralnie

Niezłomni zmartwychwstają przede wszystkim na warszawskiej Łączce. W tym świętym dla polskiego patriotyzmu miejscu IPN ekshumował szczątki ponad stu żołnierzy niepodległościowego podziemia i antykomunistycznych działaczy politycznych. Siedmiu bohaterów zidentyfikowano. Kierujący pracami dr hab. Krzysztof Szwagrzyk mówi, że są kolejni zidentyfikowani, ale najpierw dowiedzą się o tym rodziny, a dopiero potem ogłosi to oficjalnie. I choć dodaje już otwarcie, że niestety nie wszystkich uda się odnaleźć, nie ulega wątpliwości, że Niezłomni zmartwychwstają. Bo przecież oni mieli zniknąć na zawsze. Zrzucani potajemnie przez stalinowskie bestie do bezimiennych dołów, posypywani wapnem. Rodziny często w ogóle nie wiedziały o ich śmierci. Naczelnik więzienia mokotowskiego Alojzy Grabicki powiedział żonie jednego ze skazanych: „Po takich zbrodniarzach ziemia musi być zrównana".
W tych słowach wybrzmiewa cel komunistycznych oprawców – zaorać pamięć o prawdziwej Polsce i jej najlepszych synach. Elicie II RP, polskim wojsku. Bo najpierw Niezłomnych – groźnych wrogów politycznych – mordowano, a potem przez cały PRL niszczono pamięć o nich.

Niszczono ich bliskich – żony, dzieci, odbierając im możliwość nauki i pracy. Wmawiając sąsiadom, że to rodziny bandytów. „Zadaniem naszym jest nie tylko zniszczyć was fizycznie, ale my musimy zniszczyć was moralnie w oczach społeczeństwa" – mówił mjr UB Wiktor Herer w 1948 r. do jednego z katowanych Polaków.

Muzeum na Rakowieckiej

Skandaliczne jest to, że IPN-owi pozwolono na badanie Łączki dopiero po 22 latach okrągłostołowej Polski. Niektórzy bohaterowie doczekali w III RP pośmiertnej rehabilitacji, ale cały czas nie mają grobów. Bliscy nie mogą zapalić im lampki, pomodlić się na ich mogiłach. A gdyby ekshumacje w kwaterze „Ł" zaczęły się zaraz po „ustrojowej transformacji", prawdopodobnie udałoby się wykopać wszystkie leżące tam ofiary terroru komunistycznego. Kilka lat temu, zaraz obok warszawskich Powązek Wojskowych, powstała trasa szybkiego ruchu. I teraz uwaga!!! – pierwszy raz dzielę się z Państwem tą informacją – budujący trasę robotnicy mieli wykopać masę ludzkich kości. Bo teren Łączki w latach 50. był rozległy i sięgał poza granice dzisiejszej nekropolii. Co robotnicy zrobili ze szczątkami – nie wiadomo. Od wysoko postawionych osób dostali zakaz mówienia o tym, co znaleźli. Bo komuniści i ich spadkobiercy do dziś boją się grobów żołnierzy Niepodległej i robią wszystko, aby odkopywaną prawdę zablokować. To strach przed pamięcią o tych, których świadomie, z premedytacją eliminowali. Strach przed manifestacjami patriotycznymi, które – mam nadzieję – będą towarzyszyły pochówkowi każdego zidentyfikowanego żołnierza podziemnej armii. Strach przed odkryciem nazwisk oprawców – śledczych, sędziów, prokuratorów, którzy często spoczywają obok. Spoczywają w chwale budowniczych PRL-u, a także – o zgrozo – III Rzeczypospolitej.

W końcu strach przed uświęceniem Łączki jako Panteonu Żołnierzy Wyklętych-Niezłomnych. Uświęcenia również aresztu przy ul. Rakowieckiej, w którym przed zrzuceniem do dołów śmierci ginęli polscy niepodległościowcy. Tu jest najlepsze miejsce dla Muzeum Komunizmu – nie w części wciąż czynnego więzienia – jak tego propagandowo chce prezydent Komorowski – ale na całym terenie byłej komunistycznej katowni. Krzyczą o to mury, cele, niszczejące podziemne piwnice i miejsca straceń. Bo te miejsca przypominają o założycielskim planie komunistów – zniszczeniu polskości. I tymi korytarzami, po Pawilonie X, ubeckim Pałacu Cudów, w którym przesłuchiwał Różański, Humer, Chimczak, Leszkowicz, karcerach, spacerniakach trzeba oprowadzać szkolne wycieczki. Bo ten obraz pozwala zrozumieć bezmiar sowieckiego zła.

Niech się Pani pomodli

„Niech się Pani pomodli, dzisiaj w mojej intencji, bo wyprawa mnie czeka, niebezpieczna i zła. Może Pani modlitwa, będzie dla mnie skuteczną i uchroni od złego, tego co prosi tak" – to piosenka śpiewana w oddziałach mjr. Hieronima Dekutowskiego „Zapory" na Lubelszczyźnie. Piosenka ludzi bez domu, których masowo wspierała miejscowa ludność, dając im schronienie i nadzieję. „Niech się Pani pomodli" – śpiewajmy tę piosenkę dziś, prosząc o modlitwę za poległych i pomordowanych żołnierzy Powstania Antykomunistycznego, ostatniego jak dotąd polskiego powstania. Podziemna armia powraca. Żołnierze Niezłomni zmartwychwstają.

Autor jest publicystą, szefem działu Opinie „Super Expressu", autorem książek o zbrodniach komunistycznych: „Bestie", „Bestie 2", „Oprawcy. Zbrodnie bez kary"

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Tadeusz Płużański