Feministki walczyły o równe płace i podstawowe prawa, w tym prawa do głosowania. Tak definiowano prawa kobiet. O aborcji nie było mowy. Tymczasem, jak pokazuje nasz film, aborcja była narzędziem wykorzystywanym przez mężczyzn do robienia wielkiego biznesu - mówi Nick Loeb, reżyser i aktor w filmie „Wyrok na niewinnych. Sprawa Roe&Wade”. Specjalnie dla Czytelników portalu niezalezna.pl mamy wyjątkową ofertę. Szczegóły poniżej.
Sylwia Krasnodębska: Jest Pan reżyserem i aktorem w filmie "Wyrok na niewinnych". To opowieść o jednej z najgłośniejszych batalii sądowych w dziejach Ameryki która 50 lat temu, zdecydowała o legalizacji aborcji w USA. Pokazanych jest tu szereg manipulacji, nadużyć i kłamstw wokół aborcji, które wpłynęły na werdykt sędziów. To było pół wieku temu. Co chce Pan swoim filmem zmienić dziś?
Nick Loeb: Oczywiście wierzę, że ten film coś zmieni w powszechnej świadomości. Moim celem było, aby prawda wyszła na jaw i aby po prostu zmieniła serca i umysły. Bardzo bym chciał, aby ludzie zrozumieli, że życie zaczyna się od poczęcia. Zaczyna się w łonie matki, więc gdy następuje aborcja, to odbiera się życie istocie ludzkiej.
Film ma wyraźny przekaz pro-life. To prawda. Ale porozmawiajmy o kulisach sądowej sprawy, która zdecydowała o legalizacji aborcji. Zacznijmy od szokujących informacji zawartych w filmie. Choćby tej, że ruch feministyczny nie był na początku w ogóle zainteresowany aborcją. Zdziwiło to Pana?
Byłem zaskoczony, wszyscy byliśmy. Okazuje się, że pionierka ruchu kobiet, Susan B. Anthony zdecydowanie sprzeciwiała się aborcji. Feministki początkowo walczyły o równe płace i podstawowe prawa, w tym prawa do głosowania. Tak definiowano prawa kobiet. O aborcji nie było mowy. Tymczasem, jak pokazuje nasz film, aborcja była m.in. narzędziem wykorzystywanym przez mężczyzn do robienia wielkiego biznesu.
Biznesu i jak pokazuje film, również polityki. Przechodząc do konkretów – film pokazuje jak wielu manipulacji dokonano przy głosowaniu nad aborcyjnym prawem w 1973 r. Co Pana najbardziej zszokowało?
Ilość fake-newsów, fałszywych statystyk i nieprawdopodobne kłamstwa, którymi posługiwano się by tworzyć naciski tak na sędziów, jak i społeczeństwo. I bezkrytyczne podejście mediów, które bez weryfikacji publikowały wymyślane przez działaczy pro-choice na kolanie statystyki dotyczące nielegalnych aborcji czy zgonów podczas nich.
Dla mnie zdumiewające w tym filmie było, że na pytanie, kto wierzy, że życie zaczyna się od poczęcia, pada odpowiedź - aborterzy. W sumie oni przecież najlepiej wiedzą, że zabijają człowieka... proszę o komentarz.
Pewnie mówisz o scenie, w której pokazaliśmy broszurę informacyjna kliniki aborcyjnej Planned Parenthood sprzed kilkudziesięciu lat. Tam było wprost napisane, że oferują zabicie życia po poczęciu. Nie mam komentarza. Też jestem zszokowany.
Pokazuje też Pan Margaret Sanger, założycielkę sieci klinik aborcyjnych Planned Parenthood, która przemawia na wiecu Ku-Klux-Klanu, przekonując słuchaczy, że aborcja jest dobrym narzędziem do zmniejszenia populacji... czarnych. Pana film rozwścieczył lewicę. Jest Pan gotowy na atak na „Wyrok na niewinnych"?
Ten atak już trwa. Już pojawiły się niemal zewsząd głosy, że wszystko co pokazujemy jest nieprawdą. Mimo, że nie jest trudno to zweryfikować. Media kłamią też, że nie mamy dystrybucji ani na Amazon, ani w iTunes. Co jest nieprawdą. Bo tam jesteśmy i mamy sporą popularność. Tymczasem wiele środowisk robi wszystko, by widzowie nie obejrzeli filmu „Wyrok na niewinnych”. Nie jestem tym zaskoczony.
Dla Czytelników portalu niezalezna.pl przygotowaliśmy - we współpracy z dystrybutorem - specjalną zniżkę, dzięki której "Wyrok na niewinnych" będą mogli Państwo obejrzeć online 25 proc. taniej!
Aby dowiedzieć się więcej, kliknij w baner poniżej.