Raków Częstochowa, który przez sto lat istnienia nie wywalczył żadnego trofeum, w tym sezonie bije wszelkie rekordy. Do zdobytego w niedzielę Pucharu Polski, piłkarze spod Jasnej Góry już za dwa tygodnie mogą dołożyć wicemistrzostwo kraju. By przybliżyć się do historycznego osiągnięcia, zawodnicy trenera Marka Papszuna muszą, w środę w zaległym meczu Ekstraklasy, pokonać broniącą się przed spadkiem Stal Mielec. Jeśli tego dokonają, to na dwie kolejki przed końcem rozgrywek o dwa punkty wyprzedzą obecnego wicelidera tabeli – Pogoń Szczecin.
- Czeka nas ciężka przeprawa. Stal w poprzedniej kolejce wygrała w Poznaniu z Lechem 2:1, a tydzień wcześniej pokonała Pogoń 1:0. Gracze z Mielca są zdeterminowani, walczą o życie
– mówi portalowi Niezalezna.pl opiekun Rakowa Marek Papszun.
W starciu ze Stalą wrogiem piłkarzy z Częstochowy może być ich... ostatni sukces. Po pokonaniu Arki Gdynia (2:1) w finale Pucharu Polski, z zawodników Rakowa mogło zejść ciśnienie i sztuką będzie zmobilizować ich na kolejne starcie.
- Jestem spokojny. Drużyna jest mocno zmotywowana. Chłopcy mają świadomość, że piszą piękną historię klubu. Po Pucharze Polski nie było żadnego świętowania. Od razu po meczu z Arką pojechaliśmy na kolację, a stamtąd na krótkie zgrupowanie Woli Chorzelowskiej. Tu przygotowujemy się do starcia z mielczanami
– opowiada nam Papszun.
Choć jeszcze trwa obecny sezon, szkoleniowiec Rakowa, już ma ból głowy przed następną ligową kampanią. „Czerwono–niebiescy” już zakwalifikowali się do drugiej rundy eliminacji nowego europejskiego pucharu – Conference League, tyle tylko, że nie wiadomo, w jakim składzie rozpoczną międzynarodową rywalizację. Już wiadomo, że za kilka dni Raków w obecnym składzie personalnym przestanie istnieć. Z drużyny na pewno odejdą Kamil Piątkowski, Jarosław Jach, Dominik Holec i Petr Schwarz. Trzem pierwszym kończy się wypożyczenie, odpowiednio z Crystal Palace, RB Salzburg i Sparty Praga. Natomiast Schwarz już zapowiedział, że nie przedłuży wygasającego w czerwcu kontraktu. Ponoć Słowakiem, który świetnie wykonuje stałe fragmenty gry i może występować nie tylko w środku boiska, ale i na stoperze, mocno zainteresowany jest Lech Poznań.
- Petr już podjął decyzję, że odchodzi. Nie wiadomo natomiast, co z Dominikiem Holcem. Bramkarz wróci do Pragi, gdzie trenerzy Sparty będą go chcieli obejrzeć w meczach towarzyskich. Dopiero po nich zostanie podjęta decyzja, czy Holec zostanie w Sparcie, czy też możliwe będzie jego kolejne wypożyczenie. Nie ukrywam, że chętnie widziałbym go dalej w swojej drużynie
– wyjawia Marek Papszun.
Lista ubytków Rakowa wcale nie musi się skończyć na czterech nazwiskach. Na celowniku kilku polskich klubów znaleźli się bowiem dwaj liderzy częstochowian, pomocnicy – Ivi Lopez i Marcin Cebula. O tym drugim już zimą trener Papszun mówił, że to najlepszy piłkarz Ekstraklasy i tylko kwestią czasu jest, kiedy 26-letni zawodnik zadebiutuje w reprezentacji Polski. Wiosną wychowanek Pogoni Staszów potwierdził wielki talent i chętnych na jego usługi nie brakuje. Tym bardziej, że według fachowego portalu „transfermarkt.de” Cebula jest warty jedynie 800 tysięcy euro. Gdyby ktoś rzeczywiście zagiął na niego parol, to żadną przeszkodą byłby fakt, że pomocnik ma z Rakowem kontrakt do końca czerwca 2023 roku.
Podobnie rzecz się ma z Ivim. Lopeza z ekipą z Częstochowy wiąże umowa do końca czerwca 2024 roku, ale w Rakowie nikt się nie spodziewa, że Hiszpan wypełni kontrakt.
Uznany za najlepszego zawodnika finału Pucharu Polski Lopez jest obiektem westchnień najlepszych drużyn Ekstraklasy.
- Ivi na tle innych graczy Ekstraklasy to zawodnik z innego wymiaru. Na razie jest z nami, ale jeśli pojawi się naprawdę mocna finansowo oferta, to możemy go stracić – nie ukrywa Papszun.
Lopez, który ma na koncie występy w Primera Division może się pochwalić, że w barwach Levante strzelił gola Realowi Madryt na Santiago Bernabeu (1:1). Po finale Pucharu Polski Ivi nie ukrywał, że Raków dał mu bardzo wiele i to w ekipie z Częstochowy wywalczył największy sukces w karierze, ale już myśli o nowych wyzwaniach. Ludzie z otoczenia piłkarza twierdzą, że polska liga ma dla niego być jedynie trampoliną do wymarzonej Bundesligi. Na pewno przeszkodą w ewentualnym odejściu Iviego nie będzie kwota, jaką trzeba by za niego zapłacić. Jego wartość jest przez "transfermarkt.de" szacowana na milion euro. A to nie tylko dla Niemców, ale nawet dla Legii Warszawa żaden wydatek.