Rząd Donalda Tuska forsuje nowe prawo pozwalające na przymusowe leczenie psychiatryczne osób, które nie popełniły żadnego przestępstwa. Przeciwko projektowi zmian protestują psychiatrzy, prawnicy i opozycja. – To może oznaczać powrót psychuszek – mówi „Codziennej" Stanisław Piotrowicz z Prawa i Sprawiedliwości.
W najbliższych miesiącach wolność odzyskają niebezpieczni przestępcy skazani w PRL-u na karę śmierci, którym następnie na mocy amnestii zmieniono wyrok na 25 lat więzienia. W ciągu pięciu lat takich przestępców wyjdzie ponad setka. Więźniowie ci mogą stanowić zagrożenie dla społeczeństwa, dlatego Ministerstwo Sprawiedliwości przygotowało projekt zmian w kodeksie karnym i innych ustawach. Znowelizowana zostanie również ustawa o ochronie zdrowia psychicznego. Ministerstwo planuje wprowadzić przepis, który mówi:
„Osoba, która w związku z chorobą psychiczną, upośledzeniem umysłowym, zaburzeniem osobowości lub zaburzeniem preferencji seksualnych zagraża życiu, zdrowiu lub wolności seksualnej innych osób albo rozwojowi seksualnemu małoletnich, może być przyjęta (np. do szpitala psychiatrycznego – przyp. red.) bez zgody wymaganej w art. 22 (osoby leczonej lub jej opiekuna prawnego – przyp. red.), jeżeli sąd opiekuńczy orzekł o potrzebie umieszczenia jej w ośrodku terapii osobowości lub szpitalu".
Zdaniem prawników i lekarzy psychiatrów tak sformułowany przepis może stanowić pretekst do nadużyć. Opozycja twierdzi, że takie przepisy to kolejny przejaw ograniczenia swobód obywatelskich. –
Mamy do czynienia z pełzającym totalitaryzmem – mówi Stanisław Piotrowicz, zastępca przewodniczącego komisji sprawiedliwości i praw człowieka.
Więcej na ten temat w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennej"
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Jacek Liziniewicz