W zeszłym roku Agencja Nieruchomości Rolnych sprzedała 132 tys. ha za ponad 2,5 mld zł. W tym roku zamierza upłynnić kolejne 125 tys. ha ze swoich zasobów. Tegoroczne wpływy mają wynieść 2,3 mld zł. Potrzeby budżetowe są tak ogromne, że prezes Agencji zamiast o polityce agrarnej, myśli głównie o łataniu dziur w budżecie.
Zeszłoroczne dochody uzyskane ze sprzedaży ziemi to doskonały wynik, efekt przyspieszenia prywatyzacji, w szczególności gruntów rolnych i terenów inwestycyjnych – oceniła swoje dokonania Agencja Nieruchomości Rolnych. –
Problem polega na tym, że raz sprzedanej ziemi nie da się odzyskać. Dlatego tak ważne jest, aby głównym motorem sprzedaży była przemyślana polityka agrarna, a nie doraźne potrzeby budżetowe państwa – powiedział „Codziennej” poseł PiS‑u Zbigniew Kuźmiuk.
Pośpiech w sprzedaży ziemi jest tak ogromny, że niestety dochodzi do wielu patologii przy organizacji przetargów, co musiał przyznać nawet minister rolnictwa, zapowiadając uszczelnianie prawa.
Rolnicy się buntują także dlatego, że nie mają równego dostępu do informacji o przetargach. –
Sekretem poliszynela jest to, że do comiesięcznych harmonogramów o sprzedaży dorzucane są tzw. aneksy. Pojawiają się one najczęściej na parę dni przed przetargiem, a więc ograniczona liczba osób ma dostęp do tych informacji – mówi „Codziennej” Bartek Jankowski, specjalista z Banku Ziemi – największego prywatnego pośrednika obrotu gruntami.
Nadal wielu rolników nie ma dostępu do internetu i bazuje na ogłoszeniach papierowych wywieszanych w gminie. Nie mają więc świadomości, że w aneksach do harmonogramów przetargowych mogą znaleźć oferty spełniające ich kryteria.
Ale nie chodzi tu o dobro rolnika. Nadal
„w najbliższych latach głównym celem działalności Agencji będzie utrzymanie wysokiego tempa prywatyzacji i osiąganie jak największych przychodów i wpłat do budżetu państwa” – czytamy w raporcie „Rynek ziemi rolnej – stan i perspektywy”, przygotowanym przez Instytut Ekonomiki i Gospodarki Żywnościowej.
Więcej na ten temat w "Gazecie Polskiej Codziennie"
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Dorota Skrobisz