Bezchmurne niebo dobrego samopoczucia polskiego sądownictwa przecina coraz więcej rozpalonych meteorytów.
Ledwo opadł dym z ogona komety Igor Tuleya, a już na nieboskłonie pojawił się niezidentyfikowany obiekt latający Lech Matuszewski. Zagrzmiał ponuro wyrokiem, z którego wynika, że kłamstwo i pomówienie jest prawem i działaniem dla dobra ogółu. Jako społecznie nieszkodliwe może być stosowane, zwłaszcza kiedy pomówiony, Sławomir Skrzypek, stoi przed boskim obliczem w niebie, a kłamiący, Jan Winiecki, jest niegasnącą gwiazdą ziemskich salonów ekonomicznych III RP.
Nie wiadomo, jaki napęd ma Leszek Matuszewski, ale można podejrzewać, że wbrew fizyce nie spadnie, a poleci w górę. Istnieje jednak szansa, że zderzy się z asteroidą, która skazała poetę J.M. Rymkiewicza. Przeciwstawne siły zostawią po sobie wielką czarną dziurę. Oraz kosmiczny smród.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Tomasz Skłodowski