Słabiutka i bez żadnego pomysłu opozycja doszła do wniosku, że winnym wszystkich jej porażek, klęsk i kompromitacji jest prezes TVP. Jacek Kurski jawi się w ostatnich wypowiedziach POstkomunistów jako mocarz zmieniający bieg dziejów, rozstrzygający o wyniku wyborów, wręcz demiurg wszechwładny.
"Newsweek” ogłosił nawet, że to Kurski decyduje o tym, czy obóz rządzący może funkcjonować, czy nie. „Bez niego ta władza nie istnieje” – pisze z pełnym przekonaniem Aleksandra Pawlicka. Wygląda na to, że po latach kpin i szyderstw prezes TVP doczekał się teraz hołdów składanych przez totalnych. Chyba są one autentyczne, nie ma w tym drugiego dna. POstkomuna jest zaskoczona zmianą, jaka dokonuje się w Polsce po przełamaniu monopolu informacyjnego – czuje się wobec tego zupełnie bezradna. Jeśli Polacy nie są bombardowani jednolitym frontem propagandowym spod znaku TVN i „Gazety Wyborczej”, Platforma, Lewica czy PSL po prostu nie mają szans – bo ludzie dowiadują się wreszcie, jak jest. To dowodzi nie tylko siły mediów publicznych, wyrwanych spod kontroli postkomuny, lecz także marginalności środowisk, które po 1989 r. odgrywały teatr polityczny. Gdy nie mają monopolu, nikną.