GP: Za Trumpa Europa przestanie być niemiecka » CZYTAJ TERAZ »

Angela Merkel bez konkurencji

Rok 2013 został nazwany niemieckim rokiem wyborczym. Już 20 stycznia odbędą się wybory do landtagu Dolnej Saksonii, 26 maja w Szlezwiku Holsztynie, we wrześniu w Bawarii, oraz te najważniejsze – do Bundestagu. Niemieccy politolodzy w rozmowie z „Codz

World Economic Forum/http://creativecommons.org/licenses/by-sa/2.0/
World Economic Forum/http://creativecommons.org/licenses/by-sa/2.0/
Rok 2013 został nazwany niemieckim rokiem wyborczym. Już 20 stycznia odbędą się wybory do landtagu Dolnej Saksonii, 26 maja w Szlezwiku Holsztynie, we wrześniu w Bawarii, oraz te najważniejsze – do Bundestagu. Niemieccy politolodzy w rozmowie z „Codzienną” skomentowali szanse wyborcze poszczególnych partii i możliwe sojusze.

Najnowsze badania opinii publicznej przeprowadzone na kilka dni przed pierwszymi wyborami landowym pokazują, że pomimo dobrych wyników chadeków i tak w Dolnej Saksonii może dojść do przejęcia władzy przez zielonych i socjaldemokratów. Kryzys obecnej koalicji CDU/FDP jest pochodną złych prognoz dla liberałów. Z miesiąca na miesiąc notowania FDP są coraz gorsze, a sondaże w Dolnej Saksonii pokazują, że partia ta może nie przekroczyć 5 proc. progu wyborczego i tym samym nie wejść do lokalnego parlamentu. Jeżeli tak się stanie, chadecy będą musieli oddać władzę koalicji SPD i Zielonych. – Od lat FDP nie jest w stanie zaprezentować jednolitego programu, który mógłby przekonać wyborców, a politycy tej partii nie są zbyt lubiani – komentuje prof. dr. Gerd Langguth, politolog uniwersytetu w Bremie.

Niewykluczone, że rozczarowani liberałami wyborcy przerzucają swoje sympatie i poparcie na chadeków. Jak wynika z najnowszych sondaży, CDU od ośmiu lat nie cieszyła się tak silnym poparciem społecznym jak dziś. Ostatnio tak dobre notowania chadecy mieli w 2005 r., kiedy Angela Merkel stawała na czele rządu.

Zdaniem niemieckich politologów dobra passa chadecji jest po części zasługą samej Angeli Merkel. Partia zyskuje wiele na popularności kanclerz, która ma mocną pozycję nie tylko w kraju, lecz także w całej Europie. Taką sytuację mamy w danym momencie, ale nie nazwałabym tego trwałym trendem – mówi w rozmowie z „Codzienną” prof. Melanie Walter-Rogg z uniwersytetu w Regensburgu.

– Niemcy mają coraz większe zaufanie do kanclerz, ale jest jeszcze inny czynnik – społeczeństwo nie widzi żadnej przekonującej alternatywy dla obecnej władzy, o czym świadczą sondaże. Dwie trzecie Niemców jest zdania, że najlepszym kanclerzem będzie Angela Merkel, a tylko 22 proc. głosowałoby np. na Peera Steinbruecka, który jest kandydatem SPD na ten urząd – komentuje Wilfried Schnargl z CSU, bliski współpracownik byłego premiera Bawarii Franza Josefa Straussa.

Niemieckie media zastanawiają się, czy w wypadku klęski FDP chadecy byliby skłonni do zawiązania koalicji z zielonymi. Opinie są podzielone, zdaniem prof. Gerda Langgutha w sytuacji podbramkowej jest to możliwe i to zarówno na poziomie landów, jak i federalnym. Prof. Walter-Rogg wyklucza możliwość utworzenia koalicji CDU/CSU/Zieloni na poziomie federalnym, ale widzi taką możliwość w poszczególnych landach. Natomiast zdaniem Wilfrieda Schnargla nie ma szans na taką konstelację partyjną. – Myślę, że gdyby doszło do impasu, ponownie powstałaby wielka koalicja SPD/CDU/CSU, ale mam nadzieję, że pomimo mizernej kondycji liberałom uda się jednak przekroczyć próg wyborczy i zostaną w grze – powiedział „Codziennej” Schnargl.

Niemieccy politolodzy nie mają wątpliwości, że ani SPD, ani postkomunistyczna lewica nie mają szans na wygranie najbliższych wyborów. SPD cierpi podobnie jak FDP na kryzys przywództwa. Socjaldemokratyczny kandydat na kanclerza Peer Steinbrück utracił sympatię wyborców, kiedy głośno zażądał podwyższenia kanclerskiej pensji. Z kolei postkomuniści z Die Linke pozostaną lokalną partią landów wschodnich. – W dalszym ciągu mamy w Niemczech do czynienia z dwiema kulturami, zachodnią i wschodnią. Wyborcy tej ostatniej mają inną wrażliwość polityczną, trochę inne poglądy, często nie akceptują globalizacji ani europeizacji i dlatego tamtejsze lokalne społeczności zazwyczaj głosują na lewicę – tłumaczy prof. Walter-Rogg. O regionalnym znaczeniu Die Linke wspomina także prof. Langguth, który przyznaje, że we wschodnich landach partia ta dużo łatwiej się odnajduje. Wilfried Schnargl sukcesy lewicy na wschodzie zrzuca na karb resentymentów tamtejszych obywateli, dla których dzisiejsza Die Linke nie jest żadną nową lewicą, lecz starą partią kojarzoną z pozostałościami po NRD.


 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Waldemar Maszewski