Joe Biden odbył wczoraj drugą powyborczą konferencję prasową. Oburzenie wielu osób spowodowało to, że nie usłyszał ani jednego trudnego pytania od dziennikarzy.
To, że amerykańskie mainstreamowe media są skrzywione w lewą stronę, nie jest już dla nikogo tajemnicą. Szczególnie widoczne stało się to w czasach Trumpa, gdy wielu dziennikarzy nie próbuje nawet udawać obiektywności. Mainstreamowe media wykorzystywały każdą okazję aby go skrytykować, nawet wykorzystując do tego skrajnie nieprawdopodobne informacje z anonimowych źródeł, a przemilczały jego obiektywne sukcesy jak np. świetnie radzącą sobie gospodarkę. Po wyborach stało się to jeszcze bardziej widoczne – niemal otwarcie cenzurują jego wypowiedzi o rzekomych przekrętach, nawet odcinając w połowie jego przemówienie, chociaż dawały platformę twierdzącej to samo w 2016 Hillary Clinton.
Zupełnie inaczej dziennikarze traktują kandydata Demokratów. Jego poniedziałkowa konferencja prasowa była na to najlepszym dowodem. Kiedy zaczęła się część z pytaniami, dziennikarze nie spytali go o żaden trudny temat, jak powyborcza przemoc na ulicach czy też gigantyczne imprezy na ulicach z okazji jego prawdopodobnego zwycięstwa, na które lewicowe władze pozwoliły pomimo pandemii. Wiele pytań było również jedynie pretekstem do tego, aby mógł on zaatakować Trumpa.
- Jeśli dobrze widzę, to pytania były następujące: jeśli prezydent się nie podda, co zrobisz? Jeden z dziennikarzy nazwał to „blokadą bez precedensu planów przejęcia władzy”. Inne pytanie: czy się zaszczepisz? Co sądzisz o tweecie prezydenta z soboty? Inne pytanie to to, czy rodziny powinny się spotkać w dzień indyka [Święto Dziękczynienia- przyp. red.]
- podsumował w dyskusji panelowej dziennikarz Fox News Bill Hemmer.
Jeśli tak ma to wyglądać, to te pokoje dla prasy, panowie, będą zupełnie inne w trzecim tygodniu stycznia
Także biorący udział w tej dyskusji Marc Thiessen z lewicującego Washington Post zgodził się z jego opinią. Obaj stwierdzili, że dziennikarze powinni wykorzystać okazję i zadać mu pytania o konkrety. Jednym z nich byłoby na przykład pytanie o to, co zrobi aby kolejna runda tarczy antykryzysowej przeszła przez kongres, gdzie utknęła z powodu partyjnych kłótni.
Takie podejście dziennikarzy skomentował również zajmujący się problematyką medialną felietonista portalu The Hill Joe Concha. Pomimo tego, że jego portal też wyraźnie sympatyzuje z Bidenem, nie był tym zachwycony. „Cztery z pięciu pierwszych pytań dotyczyło prezydenta Trumpa. Ani jedno nie dotyczyło potępienia przemocy na ulicach Waszyngtonu” - stwierdził. Dodał, że na konferencje Bidena zapraszani są wyłącznie dziennikarze z stworzonej przez jego sztab listy – a na niej znaleźli się wyłącznie tacy, którzy nie zadają trudnych pytań dziennikarzom.
- Jeżeli to ma być przedsmak następnych czterech lat, to nie, dziękuję
- podsumował.
To nie jest pierwszy raz. Pierwsza powyborcza konferencja Bidena wyglądała bardzo podobnie. W jej trakcie większość pytań też była zakamuflowaną krytyką Trumpa i Republikanów, Biden nie musiał też odpowiadać na żadne pytanie, które mogłoby postawić go w trudnej sytuacji albo w niekorzystnym świetle. Tak samo wyglądało to podczas kampanii wyborczej. Jeden z dziennikarzy spytał go nawet o ulubiony smak lodów, ale żaden nie zainteresował się np. podejrzanymi interesami jego syna z Chińczykami.