Minęło dwa i pół roku od 10 kwietnia 2010 r., a minister Sikorski prosi Unię Europejską o mediację w sprawie ściągnięcia do Polski wraku tupolewa, który rozbił się pod Smoleńskiem.
Trudno o większy dowód na kapitulację rządu. Opozycja i media, od początku zajmujące się tematyką katastrofy, już dawno wskazywały na brak zdecydowanej reakcji polskich władz. Wrak samolotu rdzewieje w Rosji, nie mamy dostępu do dowodów. I nawet chciałbym pochwalić ministra Sikorskiego za słowa o „polskiej własności”, jaką niewątpliwie są szczątki Tu-154M. Problem tylko w tym, że kilka miesięcy temu szef MSZ mówił, iż będzie to jedynie „pomnik” upamiętniający ofiary tragedii, a więc żaden materiał dowodowy w śledztwie. Do znudzenia można przypominać, ile razy słyszeliśmy też publiczne obietnice premiera i samego Sikorskiego, jakoby wrak już miał wracać do Polski. Teraz wypada zapytać, co takiego jest w tym wraku, że minister angażuje Unię Europejską, by przekonała do jego zwrotu nadal nieugiętą Rosję.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Grzegorz Wszołek