Czterdzieści lat temu robotnicy powiedzieli „dość” galopującemu kryzysowi gospodarczemu i wymusili na komunistycznych władzach ustępstwa. PZPR była zdezorientowana, podobnie jak towarzysze w Moskwie. Nie przypuszczali, że ruch związkowy przybierze taką siłę. Dlatego przeciwko Solidarności skierowano zastępy bezpieki – zarówno w sierpniu 1980 r., jak i w następnych miesiącach.
Andrzej Rozpłochowski, legendarny opozycjonista, w Telewizji Republika powiedział, że przemiany w 1980 r. zawdzięczamy robotnikom. To prawda, intelektualiści byli w mniejszości, a ich masowe wstępowanie do Solidarności pobudził dopiero sierpniowy zryw. Powstanie Solidarności zawdzięczamy strajkowi, który miał być wygaszony. Tak się nie stało dzięki Annie Walentynowicz, Alinie Pieńkowskiej i Ewie Ossowskiej, które ostro sprzeciwiły się takiemu rozwiązaniu.
Przypomnijmy: w sierpniu 1980 r., zanim strajk przekształcił się po trzech dniach w ogólnopolski protest społeczeństwa przeciw władzy komunistycznej, w stoczni pojawił się Lech Wałęsa, który chciał go zakończyć. Po latach okazało się, że Wałęsa był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie Bolek, a polska bezpieka podległa KGB miała na bieżąco informacje o tym, co się działo w stoczni. Działania SB wymierzone w opozycję nie ustały po sierpniu 1980 r. – wręcz przeciwnie – zostały zwielokrotnione.
Mało kto pamięta, że w okresie PRL w Gdańsku były sowiecki konsulat oraz ekspozytura KGB. Sowieckie służby miały rozpoznane Wolne Związki Zawodowe i wiedziały, kto jaką rolę w nich odgrywa. Adam Hodysz, funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa, który od 1978 r. współpracował z WZZ, a później z Solidarnością (za co w 1984 r. został aresztowany i skazany na sześć lat więzienia), mówił, że funkcjonariusze KGB operują nazwiskami działaczy WZZ – wymieniali między sobą nazwisko Krzysztofa Wyszkowskiego.
Gdańsk był dla Kremla strategicznym miastem, głównie ze względu na stocznię, w której były produkowane statki dla ZSRS. KGB przy pomocy ulokowanych w stoczni agentów Służby Bezpieczeństwa miało systematyczny dopływ informacji na temat tego, co się dzieje w największym zakładzie w Trójmieście.
Dyrektor Stoczni Gdańskiej im. Lenina Klemens Gniech był członkiem PZPR i – jak wynika z archiwów Instytutu Pamięci Narodowej – ORMO (Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej). W latach 80. wyjechał do RFN, gdzie współpracował m.in. z rosyjskimi firmami.
Strajk w Stoczni Gdańskiej wybuchł 14 sierpnia 1980 r. w obronie zwalnianej z zakładu suwnicowej Anny Walentynowicz, kluczowej postaci WZZ. Po kilku dniach stanęła cała Polska.
Członkowie Biura Politycznego PZPR, czyli ówczesnej komunistycznej władzy, chcieli wykorzystać strajk do zmian w aparacie władzy, co im się bardzo szybko udało. W momencie wybuchu strajków Edward Gierek, ówczesny pierwszy sekretarz KC PZPR, był na wakacjach na Krymie. Niezadowolenie społeczne z powodu galopującego kryzysu gospodarczego, wszechobecnej korupcji, braku żywności i towarów przemysłowych było dobrym pretekstem dla członków Biura Politycznego PZPR do przeprowadzenia zmian.
Zanim one nastąpiły, Moskwa rozważała interwencję w Polsce, o czym pośrednio świadczą nieznane dotychczas dokumenty sowieckie dotyczące Solidarności, pochodzące m.in. z archiwum KGB Republiki Ukrainy ZSRS. Zostały one zaprezentowane kilka dni temu na nowym portalu Twarze Solidarności firmowanym przez IPN, redakcję „Gościa Niedzielnego” oraz Śląskie Centrum Wolności i Solidarności. Z dokumentów ukraińskiego KGB wynika, że już dzień po rozpoczęciu strajku w Stoczni Gdańskiej, 15 sierpnia 1980 r., sowiecka bezpieka zaplanowała działania na szeroką skalę przy wykorzystaniu polskiej Służby Bezpieczeństwa, skutkiem czego było powołanie 16 sierpnia sztabu operacji o kryptonimie Lato, w którego skład weszli najbardziej zaufani funkcjonariusze komunistycznych służb. Droga do zmian została otwarta: jeszcze przed podpisaniem Porozumień Sierpniowych według oficjalnych komunikatów Edward Gierek przekazał tymczasowo władzę Stanisławowi Kani ze względu na chorobę serca i konieczność hospitalizacji. Gierek nie odzyskał władzy, już wtedy karty razem z Rosjanami rozdawał gen. Wojciech Jaruzelski, który był wówczas członkiem wewnątrzpartyjnej komisji specjalnej, która miała przedstawić zmiany we władzach PZPR. Jak ujawnił w swojej książce „Stan wojenny w Polsce” prof. Antoni Dudek, już w sierpniu 1980 r. generał rozpoczął prace studyjne nad wprowadzeniem stanu wojennego w Polsce, co oczywiście było niemożliwe bez akceptacji sowieckich towarzyszy.
Pod okiem KGB Służba Bezpieczeństwa prowadziła działania dezintegracyjne w stoczni, a później, po powstaniu Solidarności, także w samym związku. Anna Walentynowicz – „Anna Solidarność” jak ją określił Krzysztof Wyszkowski – legenda WZZ i „S”, była nieustannie inwigilowana i obserwowana. Jeszcze przed powstaniem „S” jako działaczka Wolnych Związków Zawodowych była wielokrotnie zatrzymywana na 48 godzin, przeprowadzano w jej domu rewizje, grożono zwolnieniem z pracy, do czego doszło 8 sierpnia, pięć miesięcy przed osiągnięciem przez nią wieku emerytalnego. Inwigilowani byli także inni członkowie WZZ, a później Solidarności, którzy nie poszli na paktowanie i układy z bezpieką. Niestety, wśród doradców „S” i działaczy związku znaleźli się tajni współpracownicy bezpieki, m.in. Bogdan Gotowski, który razem ze Stefanem Bratkowskim szukał bezpośredniego kontaktu z KGB, co 10 lat temu na antenie TVP Info ujawnił Aleksander Cypko, były doradca byłego przywódcy ZSRS Michaiła Gorbaczowa. Cypko stwierdził, że Bogdan Gotowski i Stefan Bratkowski – organizatorzy klubu dyskusyjnego Doświadczenie i Przyszłość – zgłosili się do niego i stwierdzili, że Solidarność szuka własnych kanałów do KGB, w zamian za to Polska nie wejdzie do NATO. Po spotkaniu z Gotowskim i Bratkowskim Cypko poszedł do gen. Filippa Bobkowa, zastępcy szefa KGB Jurija Andropowa. Ostatecznie do takiego kontaktu nie doszło.
Krzysztof Wyszkowski uważa, że to była gra obok i na szkodę Solidarności. – To była samodzielna inicjatywa ludzi skupionych wokół Jacka Kuronia, Andrzeja Wielowieyskiego, Adama Michnika, Tadeusza Mazowieckiego. Na pewno nikt tak szalonego pomysłu z nami nie konsultował – mówi „GPC” Krzysztof Wyszkowski.
Nie tylko Bogdan Gotowski okazał się agentem Służby Bezpieczeństwa. Jednym z najgroźniejszych tajnych współpracowników okazał się Eligiusz Naszkowski TW „Grażyna”, członek komisji krajowej „S”. Przez rok działania Solidarności, do pierwszego zjazdu (wrzesień–październik 1981 r.) w hali Olivia w Gdańsku, SB prowadziła szeroko zakrojone działania. Ich efektem – jak ujawnił w 2020 r. prof. Sławomir Cenckiewicz – było wprowadzenie na zjazd „S” 71 tajnych współpracowników, z czego 36 stanowili delegaci (na niemal 900 delegatów), pozostali TW zostali uplasowani wśród gości i obsługi zjazdu.