Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Nowy Jork przewidział wybuch pandemii. Jednak wolał oszczędzić niż się przygotować

Największym problemem nowojorskiej służby zdrowia jest obecnie to, że kończą im się zapasy respiratorów i środków ochronnych. Dziennikarze odkryli, że miasto już dawno temu przewidziało taką ewentualność, ale zrezygnowało z przygotowań, żeby oszczędzić pieniądze.

Nowy Jork
Nowy Jork
pixabay.com

Nowy Jork stał się amerykańskim punktem zapalnym epidemii. Według najświeższych danych infekcji uległo już ponad 140 tysięcy osób, z czego ponad 72 tysiące to mieszkańcy samego miasta. Czterech na dziesięciu Amerykanów, którzy zmarli na COVID-19, to mieszkańcy Nowego Jorku. Tamtejsza służba zdrowia daje sobie radę ostatkiem sił ale coraz realniejszy staje się scenariusz, że zabraknie im respiratorów i będą musieli odsyłać ciężko chorych do domów na pewną śmierć. Dramatyczna robi się także sytuacja z zapasami środków ochrony osobistej jak maseczki czy rękawiczki. 

Dziennikarze portalu Propublica odkryli, że miasto już w 2006 roku przewidziało, że może dojść do właśnie takiej sytuacji. W połowie tego roku w Azji pojawił się bowiem wirus H5N1, czyli słynna ptasia grypa. Ptaki rozniosły ją na cały świat i wiele osób obawiało się, że dojdzie do niekontrolowanej pandemii. Ostatecznie jednak okazało się, że śmiertelność ptasiej grypy okazała się dużo mniejsza niż prognozowano.

Na fali tamtej paniki władze Nowego Jorku, którego burmistrzem był wtedy niedawny lewicowy kandydat na prezydenta Mike Bloomberg postanowiły przyjrzeć się temu jak ich miasto jest przygotowane na wybuch pandemii. Raport który wtedy powstał jak się okazuje zaskakująco trafnie przewidział obecną pandemię. Jego autorzy stwierdzili na przykład, że kryzys wybuchnie na całym terytorium USA przez co rząd federalny nie będzie mógł pomóc ich miastu zapasami z Narodowej Rezerwy Strategicznej, co właśnie ma miejsce. 

Autorzy raportu przewidzieli również, że słabym punktem służby zdrowia w razie epidemii grypopodobnej choroby będą braki respiratorów. Obliczyli, że w najlepszym wypadku 25 procent przyjmowanych pacjentów będzie potrzebowała intensywnej opieki medycznej, a połowa z nich będzie musiała korzystać z respiratora. Przy takim scenariuszu, uznanym za umiarkowany, miastu zabrakłoby od 200 do 1300 urządzeń. Za najgorszy przypadek uznano powtórkę epidemii na skalę grypy hiszpanki z 1918 roku, która według niektórych historyków zabiła aż 100 milionów osób. Przy takim założeniu okazało się, że Nowemu Jorkowi zabrakłoby niemal 9,5 tysiąca respiratorów.

Władze postanowiły nie czekać biernie na taką ewentualność. Zadecydowano, że miasto kupi dziesiątki tysięcy respiratorów, które będą czekać w gotowości na wybuch pandemii. Bardzo by się dzisiaj przydały nowojorczykom, ale ostatecznie z wielkich planów nie wyszło zbyt wiele. Respiratory są relatywnie drogimi urządzeniami i gdy minęła wywołana przez ptasią grypę panika ich zakup spadał coraz niżej na liście priorytetów budżetowych. Ostatecznie kupiono ich zaledwie około 500 sztuk. Plan całkowicie się rozpadł kiedy jego spiritus movens, miejski komisarz ds. zdrowia Thomas Frieden, który był gorącym zwolennikiem zabezpieczenia się na wypadek epidemii, zrezygnował w 2009 roku z pracy aby zostać szefem federalnego Centrum Kontroli Chorób (CDC).

Żaden z tych pięciuset respiratorów nie jest dzisiaj w posiadaniu miasta. Ich utrzymanie w stanie gotowości wymagało bowiem regularnej konserwacji i wymiany części zamiennych, które zużywały się od leżenia w magazynie. Okazało się również, że ten model respiratora który kupiono został wycofany z produkcji w 2009 roku, co znacznie zwiększyło koszty okresowych napraw. Miasto zaczęło je więc wyprzedawać na aukcjach prywatnym szpitalom. Dziennikarze Propublici odkryli, że ostatnie sztuki sprzedano w 2016 roku. 

Innym wielkim problemem Nowego Jorku jest brak osobistych środków ochrony, szczególnie maseczek chirurgicznych. Szacuje się, że brakuje ich około 3 milionów aby zabezpieczyć samych pracowników służby zdrowia, nie mówiąc już o mieszkańcach – tym burmistrz de Blasio w zeszłym tygodniu doradzał zakrywanie twarzy szalikami lub bandanami.

Plan Bloomberga miał zabezpieczyć miasto także przed tym. Zgodnie z planem miano kupić co najmniej milion maseczek N95, które miano w razie potrzeby rozdać pracownikom służby zdrowia. Skończyło się to tak samo jak zakup respiratorów. Władze w pierwszych miesiącach kupiły ok. 250 tysięcy maseczek, po czym zrezygnowały z dalszych zakupów i przeznaczyły pieniądze na coś innego. Zakupione maseczki leżały w magazynach do momentu w którym skończyła się ich data ważności, po czym zostały wyrzucone. Nigdy nie zakupiono nowych.

Nowy Jork nie jest jedynym miejscem które okazało się kompletnie nieprzygotowane na wybuch pandemii. Niestety okazało się, że taki nieprzygotowanie to powszechne zjawisko. Gdyby jednak po 2006 zrealizowali swoje plany i nie poświęcili ich na ołtarzu oszczędności budżetowych, to być może dzisiejsza epidemia nie spowodowałaby strat, które wkrótce dwukrotnie przekroczą te zadane przez terrorystów 11 września 2001. 

 

 



Źródło: niezalezna.pl, Propublica

#pandemia #epidemia #Nowy Jork #Stany Zjednoczone #koronawirus

Wiktor Młynarz