Jedną z tych organizacji jest Rada Bezpieczeństwa ONZ. Przedstawiciele tworzących ją państw negocjują obecnie nad treścią wspólnej rezolucji o pandemii koronawirusa, jednak telewizja NBC News doniosła, że rozmowy te utknęły w martwym punkcie. Powodem, jak poinformowało ją anonimowo czterech dyplomatów, jest to, że USA nalegają aby znalazła się w niej informacja, że koronawisus Covid-19 miał swój początek w chińskim Wuhan. Chcą również, żeby znalazła się w niej faktyczna data początku epidemii, co postawiłoby chińskich komunistów – oskarżanych przez USA o zbyt wolną reakcję na zagrożenie – w bardzo trudnej sytuacji.
Na razie nie wiadomo czy amerykańskim dyplomatom uda się wywrzeć wystarczająco dużą presję na RB ONZ aby takie zapisy faktycznie się w niej znalazły. Informatorzy NBC twierdzą, że cała sprawa wywołała furię Chińczyków, pomimo tego, że sami próbowali wepchnąć do rezolucji zapisy chwalące Chiny za walkę z epidemią. A Chiny są członkiem tej rady i mają w niej prawo veta. Jeżeli taka rezolucja ma powstać, to któraś ze stron będzie musiała zrezygnować, a żadna na razie nie wygląda na gotową na taki krok.
„Wszyscy członkowie RB ONZ muszą przyznać istnienie zagrożenia jakie nieumiejętne potraktowanie wybuchu epidemii przez Chiny stanowi dla pokoju i bezpieczeństwa. Chińska Republika Ludowa była bardziej zainteresowana ratowaniem wizerunku niż ratowaniem żyć”
- powiedział telewizji Fox News jeden z pracowników Departamentu Stanu.
Telewizja FOX News odkryła, że bardzo podobna sytuacja ma miejsce w G7. Także tutaj USA chcą, aby przygotowywana rezolucja obwiniała Chiny. Źródło w Departamencie stanu powiedziało jej, że amerykańscy dyplomaci forsują zapis o „wyjątkowej odpowiedzialności” Chin w kwestiach takich jak transparentność czy traktowanie mediów, której źródłem ma być fakt, że to u nich zaczęła się pandemia.
„Wzywamy władze ChRL do zapewniania szybkich i dokładnych raportów o publicznym zdrowiu, natychmiastowego dostępu do wszystkich istotnych informacji oraz szacunku do wolności ekspresji, aby nauka na błędach, najlepsze praktyki i innowacje mogły być dzielone między ludźmi, prowadząc do najbardziej efektywnej globalnej odpowiedzi, która zminimalizuje liczbę zgonów”
- powiedział urzędnik Departamentu Stanu.
Może się wydawać, że takie naleganie przez USA to czysta złośliwość, Tak jednak nie jest. Przy okazji pandemii Chiny prowadzą bowiem własną, zakrojoną na szeroką skalę kampanię propagandową. Jej najistotniejszym elementem jest ostatnio wysyłanie do dotkniętych pandemią państw zaopatrzenia medycznego, środków ochrony czy lekarzy. Zdaniem komentatorów Chińczycy chcą w ten sposób pokazać, że podczas gdy USA skupiają się na swoich problemach, oni pomagają całemu światu, ze szczególnym uwzględnieniem sojuszników USA, jak Włochy czy Japonia. Co więcej chińska propaganda, często niestety bezrefleksyjnie powtarzana na zachodzie, sugeruje, że to zaopatrzenie medyczne to dary, gdy tak naprawdę w większości przypadków poszczególne rządy za nie zapłaciły.
„Nigdy nie pozwól żeby dobry kryzys się zmarnował. Nie ma lepszej tego ilustracji niż zapasy medyczne i ekipy doktorów, które Chiny zapewniają Włochom i innym państwom Europy walczącym z Covid-19. Na Pekinie spoczywa duża część winy za globalną pandemię, ale teraz próbuje zmienić narrację o kryzysie który rozgrywa się na naszych oczach”
- skomentował Dimitar Bechev, wysoko postawiony członek Centrum Euroazjatyckiego w think tanku Atlantic Council.
Naleganie przez USA na uwzględnienie informacji o winie Chin w skądinąd pozbawionych większego znaczenia rezolucjach międzynarodowych organizacji to w tym kontekście przeciwdziałanie, które ma popsuć chińską narrację. Pandemia nie sprawiła bowiem, że oba państwa zakończyły rywalizację między sobą – i oba martwią się już o to, co będzie po jej zakończeniu.