Ależ perfidne to sarmackie plemię! Sam cysorz, o pardon, prezydent wysubtelnionej w zdradzaniu sojuszników Francyi był łaskaw nawiedzić to wschodnie tałatajstwo, a nawet wydusić z siebie kilka komplementów w celu zyskania rynku dla produkowanych przez galijską gospodarkę słynnych w świecie szklanych paciorków. A tu lokalny szaman, zwany przez wiernych prezesem, wbił mu rdzawy nóż w plecy!
Monsieur le Président wygłasza mowę o wspólnych niby z dzikusami europejskich korzeniach, a w tymże czasie z poduszczenia prezesa tubylczy prezydent podpisuje ustawę stanowiącą jaskrawy przykład łamania praworządności europejskiej! Bo jakże tak: w sądownictwie polskim ma być tak jak we francuskim czy niemieckim?! Wracający do Paryża samolot trząsł się od sacrebleu! Dobrze, że miał silnik lepszy od prezydenckiej limuzyny...