Pomimo znakomitej ostatnio formy Dawida Kubackiego i wciąż regularnych występów w czołówce Kamila Stocha czy Piotra Żyły przyszłość skoków narciarskich w Polsce nie rysuje się w różowych barwach. W najbliższym konkursie drużynowym w Zakopanem trener Michal Dolezal może mieć potężny ból głowy z wskazaniem czwartego zawodnika do drużyny. Nie widać też następców naszych mistrzów.
Adam Małysz mówił niedawno, że część utalentowanej młodzieży szybko zniechęca się do sportu. Wolą skakać wirtualnie, niż w rzeczywistości, ale problem dotyczy też prozaicznej sfery życia. Chodzi o zapewnienie młodym zawodnikom bezpieczeństwa finansowego do czasu ich ewentualnego awansu do kadry.
Wybitny przed laty skoczek, a obecnie dyrektor w Polskim Związku Narciarskim chciałby rozmawiać z przedstawicielami rządu o wprowadzeniu podobnych rozwiązań, jak w Niemczech czy Austrii. Małysz uważa, że podobnie jak w tych krajach młodzi polscy zawodnicy mogliby zostać zatrudnieni na przykład w policji, wojsku, urzędach celnych i być oddelegowani do sportu. Według niego część potencjalnych następców Stocha czy Kubackiego dzięki takim rozwiązaniom nie porzuciłaby treningów.
Adam Małysz na konferencji przed Pucharem Świata w Zakopanem przedstawił swoje pomysły na rozwój polskich skoków.