Krytycy filmowi zastanawiają się czy saga „Gwiezdnych Wojen” odkąd trafiła pod opiekę Kevina Feige'a zakończy erę George'a Lucasa. Wiadomo, że od czasu odsunięcia go od filmów o rycerzach Jedi w 2012 roku były twórca sagi utrzymuje dość luźny kontakt z obecnymi producentami. Czy jednak nowe filmy oznaczają absolutny koniec jego wpływu na ten serial?
Jak zauważa Ben Child w „Guardianie”, Georgowi Lucasowi nigdy nie będzie łatwo odejść od Gwiezdnych Wojen. Obecnie łatwo możemy wyobrazić sobie zdegustowany wyraz twarzy Georg'a Lucas'a, gdy dowiedział się, że Disney nie planował wykorzystać żadnego z jego szalonych pomysłów na nową trylogię filmów, po sprzedaży Lucasfilm i wszystkich praw do Gwiezdnych Wojen siedem lat temu.
Kiedy od podstaw tworzysz najpopularniejszą sagę fantasy tylko po to, aby teraz zobaczyć fanów i widzów odwracających się od niej, musi być to bardzo trudne do zaakceptowania. Tym bardziej, że nie wiadomo jaki efekt przyniesie ukłon w stronę młodszych odbiorców.
Prezes i dyrektor generalny Disneya Bob Iger ujawnia w swojej nowej autobiografii, że Lucas był w dużej mierze nieświadomy planów dotyczących Przebudzenia Mocy w 2015 roku i najprawdopodobniej do ostatniej chwili wyobrażał sobie, że studio będzie wykorzystywało jego pomysły na film.
Twórca sagi w ramach umowy ze studiem przedstawił koncepcje trzech nowych filmów. Dopiero na briefingu przed rozpoczęciem Przebudzenia Mocy Lucas odkrył, że Abrams i scenarzysta Michael Arndt faktycznie pracują nad własnym pomysłem na film.
Lucas zawsze odrzucał krytykę swoich trochę osobliwych pomysłów z Gwiezdnych Wojen, wskazując, że jego myślenie opiera się na idei ciągłej ewolucji, która na pierwszy rzut oka wygląda lepiej niż nostalgiczne podejście przyjęte później przez Abramsa i Disneya. Jednak to właśnie skupienie się na wprowadzeniu nowych kultur i technologii doprowadziło do wprowadzenia do fabuły dziwacznych midichlorianów - malutkich istot żyjących w ludziach z Mocą. Biorąc pod uwagę, że pomysły Lucasa na nowe filmy z Gwiezdnych byłyby jeszcze bardziej osobliwe (chciał wprowadzić mikroskopijne stworzenia znane jako Whills, które kontrolują prawie wszystko w galaktyce), to nie szok, że Disney obrał nieco inną drogę rozwoju sagi.
Krytycy oceniają, że jednym z najważniejszych ruchów, które Lucas wykonał przed przekazaniem Gwiezdnych Wojen, było zarekomendowanie Kathleen Kennedy, swojej współzarządzającej Lucasfilm, na stanowisko nowego prezesa studia. Kennedy czasami bezwzględnie podchodziła do sagi, zatrudniając i zwalniając do woli, aby mieć pewność, że pozostanie ona na odpowiednim kursie. Ostateczny powrót Abramsa, aby nadzorować odcinek IX, był postrzegany jako zamach stanu, ale Solo wyłonił się jako nieco nudny i pozbawiony życia.
Obecnie mówi się, że Kevin Feige - producent, którego praca nad Marvel Cinematic Universe zainspirowała Disneya do przekształcenia sagi kosmicznej w ekspansywną makro-sagę - ma stworzyć „własne” Gwiezdne Wojny. Ruch ten jest postrzegany jako podważenie pozycji Kennedy.
Jeśli tak, to być może wkraczamy w prawdziwą rozgrywkę końcową w Gwiezdnych Wojnach George'a Lucasa, ponad cztery dekady po tym, jak mało znany reżyser po raz pierwszy przedstawił nas kosmicznym mnichom władających laserowym mieczem, szalonym droidom i złowrogiej ciemnej stronie Mocy.