10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Wielki szacunek dla ratowników TOPR

Jakim prawem ci, którzy dali nogę z Jaskini Śnieżnej, zostawiając w niej współtowarzyszy, pozwalają sobie na krytykowanie pełnych poświęcenia ratowników?

Natura przetestowała umiejętności tatrzańskich ratowników górskich. Najpierw tragedia w Jaskini Śnieżnej, a później dramatyczna w skutkach burza. Oba wydarzenia były ogromnym wyzwaniem, z którym TOPR do tej pory nie musiał się mierzyć. Ale nawet laik może z łatwością ocenić, iż akcje ratownicze prowadzone były bardzo sprawnie i z ogromnym – godnym szacunku – poświęceniem. Warto jednak zauważyć, że żadna z nich nie musiałaby wiązać się z takim ryzykiem i wysiłkiem, gdyby potrzebujący pomocy wcześniej wykazali się większym rozsądkiem. Wysokogórska wycieczka to nie dłuższy spacer, lecz niosąca ryzyko wyprawa, która wymaga od jej uczestników wiedzy, przygotowania, sprzętu i ostrożności. Przyznam, że powodem, który skłonił mnie do zabrania głosu w obronie ratowników tatrzańskich, były przede wszystkim komentarze wobec ich akcji w Jaskini Śnieżnej. Przypomnę: TOPR-owcy zostali zaatakowani przez przedstawicieli środowiska grotołazów za zbyt powolne, niedostatecznie sprawne prowadzenie działań ratowniczych. Powiem zupełnie otwarcie – to naprawdę szczyt bezczelności. Jakim prawem ci, którzy dali nogę z tej jaskini, zostawiając w niej współtowarzyszy, pozwalają sobie na krytykowanie pełnych poświęcenia ratowników? Może czas najwyższy skończyć z prowizorką w niebezpiecznych wyprawach – a eksploracja nieznanych korytarzy potężnej jaskini do takich wszak należy. To, co było możliwe do odkrycia w sposób w miarę prosty, już zostało odkryte. Jeśli są ludzie, którzy gotowi są dla satysfakcji z opisania nowego ryzykować zdrowie i życie – to niech ryzykują, ale niech – na Boga – zaczną od zorganizowania funduszy na sprzęt i odpowiednią asekurację, a później ruszają w nieznane korytarze o szerokości 30 cm pół kilometra pod ziemią. Bo idąc tam, narażają nie tylko swoje istnienie, przyszłość swoich bliskich, lecz także zdrowie i życie tych, którzy w razie niepowodzenia będą starali się ich uratować. Dokładnie tak jak TOPR-owcy. Zatem jeśli środowisku grotołazów tak sprawnie idzie wieszanie psów na ratownikach z Zakopanego, to może niech chociaż część swojej aktywności poświęcą prowizorce przygotowań eksploracji niebezpiecznych i niepoznanych miejsc. Zdaje się, że jest się czym zająć.

 



Źródło: Gazeta Polska

Katarzyna Gójska