Nawrocki w wywiadzie dla #GP: Silna Polska liderem Europy i kluczowym sojusznikiem USA Czytaj więcej w GP!

Epopeja nietrafionych prognoz

Projekt ustawy budżetowej na przyszły rok zakłada brak deficytu. To zaś oznacza, że mamy do czynienia z sytuacją o charakterze historycznym. Wbrew mrocznym prognozom krytyków obecnej władzy, nie doszło do ruiny finansów publicznych, budżet nie zawalił się pod ciężarem wydatków a raitingi nie dobiły do ostatnich liter alfabetu.

Pamiętają Państwo, co miało się wydarzyć za kadencji Zjednoczonej Prawicy? W związku z tym, że w Internecie nic nie ginie warto sobie poczytać prognozy niektórych akolitów opozycji straszących niechybnym krachem. Grecka tragedia w pełnej krasie zawitać miała nad Wisłę, kraj zatopić miały długi, wszystko potwierdzone przez noty wystawiane na międzynarodowych rynkach. I co? Dalszy ciąg tej historii znacie Państwo doskonale. Osobiście nie kupię tłumaczeń w rodzaju „PiS przed krachem uratowała dobra koniunktura międzynarodowa”. Co to za analityk, który w swoich prognozach nie uwzględnia wpływów zewnętrznych, jakie w sposób oczywisty pozytywnie lub negatywnie oddziałują ma gospodarkę otwartą. Pudłujący w swoich predykcjach nie brali tego czynnika pod uwagę? Na czym zatem opierali swoje przewidywania, którymi tak ochoczo straszyli Polaków? Nie odnosili ich także do sytuacji na świecie, nie badali kontrybucji tego czynnika do PKB, i w konsekwencji stanu finansów publicznych? To poważny błąd w sztuce i trzeba mieć odwagę żeby się do tego przyznać. Jeśli popełnia się go systematycznie może warto zająć się w życiu czym innym niż straszeniem ludzi ekonomiczną katastrofą. Niskie bezrobocie otwiera przecież zupełnie nowe perspektywy zawodowe. 

Drugi element obrony nietrafionych prognoz to wydłużanie perspektywy, co prawda teraz „nic z tego co zapowiadaliśmy się nie wydarzyło ale już za rok sami zobaczycie co się stanie”. I tak mijają kolejne lata i…nic się nie dzieje.  Pytanie jak długo można tak funkcjonować na rynku opinii ekonomicznej, do skutku? Może za piętnaście lat jakaś zapowiedź się sprawdzi i wtedy będzie można wykrzyknąć „a nie mówiliśmy”? Brzmi to kabaretowo ale wygląda, że są tacy, którzy postępują według tej logiki. Co gorsza są też tacy, którzy im wierzą i z sercem przy gardle zaczytują się w te i im podobne publikacje. 

 



Źródło: niezalezna.pl

Kamil Goral