Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »
Z OSTATNIEJ CHWILI
Rząd Izraela zatwierdził porozumienie z palestyńskim Hamasem w sprawie zawieszenia broni w Strefie Gazy oraz uwolnienia zakładników • • •

Wielka klapa, a nie Euro spoko

Polskie państwo po raz kolejny nie zdało egzaminu.

Polskie państwo po raz kolejny nie zdało egzaminu. Na nic się zdadzą kuriozalne tłumaczenia wygwizdanej przez warszawiaków prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz, że na Euro nie będzie problemu z autostradami, bo kibice „dojadą samolotami”.

Cóż, jedno jest pewne, zdatnych do użytku autostrad nie będzie. Na jednej z nich na razie jest 20 remontów, niektóre wiadukty grożą zawaleniem, a całe odcinki autostrad pękają i się zapadają. Czeka nas totalna komunikacyjna klapa, tym bardziej że mamy najgorszy transport publiczny w UE. Pani ministra Mucha co prawda pokazała, że na stadion można nawet dobiec, tyle że maraton Moskwa – Wrocław jest jednak niewykonalny. We Wrocławiu jest co prawda piękny stadion, ale szczury, których istna plaga dotknęła to miasto, w biały dzień niczym tłuste koty wygrzewają się na słoneczku, czekając z utęsknieniem na strefy kibica, bo tam z pewnością sowicie sobie podjedzą. We Wrocławiu nie będzie obiecanego, wyremontowanego dworca kolejowego. Nie można też wykluczyć protestów policjantów, taksówkarzy i związkowców, których idiotycznie zlekceważono w sprawie reformy emerytalnej. Mieszkańców wielkich miast, w których odbędą się mecze, czeka w czerwcu prawdziwa gehenna, niemal stan wyjątkowy. Czekają ich gigantyczne problemy z dotarciem do pracy, szkoły, teatru, kina i własnego domu, choć i bez Euro warszawiacy w rozkopanym mieście codziennie mają prawdziwy tor przeszkód.

Rząd, skoro chce się bawić w Euro 2012, powinien dać ludziom 3–4 tygodnie wolnego. Inaczej czekają nas strefy ograniczonego ruchu, przepustki, kontrole, wywożenie samochodów, identyfikatory, zamknięte ulice w Gdańsku, we Wrocławiu, Poznaniu i Warszawie, a nawet całe odcięte dzielnice, jak choćby cała Saska Kępa w Warszawie. Totalny paraliż obejmie nie tylko okolice stadionów i centrum miasta ze strefami kibiców, ale również okolice dworców, lotnisk i granic. Zaciągnięte przez miasta kredyty na Euro sięgną ok. 5–8 mld zł. Wydatki organizacyjne z budżetów miast będą ogromne: od 100–150 mln zł. Nie wiadomo, czy starczy miejsc w szpitalach dla wszystkich upojonych alkoholem kibiców, bo na izby wytrzeźwień Unia nie zezwala. Może być też spory problem z publicznymi toaletami. Utrudnienia dotkną handlu, transportu, imprez kulturalnych. Może wzrosnąć przestępczość, gdyż większość służb i policji od rana do wieczora będzie zajmowała się Euro 2012, w tym oczywiście ochroną VIP-ów. Szpitale wprowadzą dyżury nocne, może więc być ciężko o karetkę na czas. Cóż, najmądrzej więc byłoby uciec z wielkich miast na okres Euro 2012, inaczej czeka nas prawdziwy horror.

Jeśli do tego dodać księżycowy krajobraz dla jadących z południa – z Wrocławia, Katowic, Łodzi przez Piotrków Trybunalski do Warszawy – z trudem przejezdną rowerem A-1, A-2, A-4, to mamy prawdziwy obraz goryczy, nerwów i kompromitacji, czekających nas z okazji Euro 2012. Portugalskie media już się z nas śmieją, inne tylko ostrzegają, by nie jechać do Polski samochodami. Prawdziwy cyrk dopiero przed nami, cyrk, na którym nie tylko nie zarobimy, ale za który będziemy płacili latami. Czy warto wydać ok. 90 mld zł na Euro, byśmy stali się pośmiewiskiem tej dobrze zorganizowanej części Europy? – Polacy, nic się nie stało. Koko, koko, Euro, spoko – odpowie nasz premier. Rząd zaciśnie nam pasa dopiero po Euro 2012. Jesień może więc być bardzo gorąca. Powiedzenie: Niech się wali, niech się pali, my będziemy w piłkę grali – nadal nad Wisłą obowiązuje.    



 



Źródło:

Janusz Szewczak