Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Kilka ważnych spraw w tle

Wszyscy przyzwoici publicyści w tych dniach piszą o wielkim sukcesie prezydenta Andrzeja Dudy i rządu premiera Mateusza Morawieckiego na arenie międzynarodowej, który zwiększył prestiż, status i bezpieczeństwo polskiego państwa.

Trudno nie docenić tego, co się wydarzyło – niezwykłej wizyty polskiego prezydenta w Białym Domu i umów, które gwarantują zwiększenie obecności wojskowej USA i NATO w Polsce. To niewątpliwie chwile historyczne – opozycja wraz ze swymi propagandystami, próbująca dzień po dniu ich wymiar umniejszyć, dokonuje samozaorania. Niczym pan Ryszard Schnepf, który atakując decyzję polskiego rządu dotyczącą zakupu samolotów F-35, przywoływał oceny z rosyjskiego Sputnika. Ale warto dostrzec, że w tym tygodniu zdarzyło się jeszcze kilka innych spraw, o które sprawiedliwość dopominała się od dawna. Pierwsza to symboliczny wyrok w sprawie organizacji wylotu prezydenta Lecha Kaczyńskiego do Smoleńska. Symboliczny, bo stanowczo za łagodny, ale jednak jest – skazujący, w zawieszeniu, została też orzeczona wina ministra w rządzie Donalda Tuska.

Oczywiście – trzeba to napisać wprost – Arabski, skoro odpowiada za niedopełnienie obowiązków, które skutkowało śmiercią 96 osób pod Smoleńskiem, po prostu powinien iść siedzieć. Jak wiadomo, wyrok ten jest nieprawomocny. Zapadł na razie w pierwszej instancji, a sam Arabski, który być może na wszelki wypadek wyjechał na czas posiedzenia sądu za granicę, butnie zapowiada apelację i nie przebiera w słowach, oceniając sam wyrok. Druga sprawa godna zauważenia, która także jest spuścizną rządów POstkomuny, dotyczy afery Amber Gold. Komisja śledcza przyjęła raport końcowy swoich prac. Dokument potwierdza to, co publicyści tacy jak ja pisali od lat – państwo w czasie rządów PO-PSL, w swoich działaniach odpowiadających za bezpieczeństwo obywateli, ochronę przed złodziejami i łupieniem Polaków, było neutralizowane. Jego instytucje nie działały. To była nie tylko słabość państwa, ale też dysfunkcjonalność organów stojących na straży praworządności i wymiaru sprawiedliwości. To był system – z lukami prawnymi, których nikt nie domykał, z biernością i pobłażliwością aparatu urzędniczego. Co więcej, ta pobłażliwość i bierność dotyczyły rządu i premiera. Donald Tusk, gdy dowiedział się o aferze Amber Gold, nie wywiązał się z obowiązku skoordynowania działań wymiaru sprawiedliwości, służb specjalnych i administracji państwa tak, by zatrzymać proceder okradania ludzi. Również po upadku Amber Gold pobłażliwość nadzorowanych przez POstkomunę instytucji była kompromitująca. Raport opisuje rozdźwięk między zapowiedziami Tuska w tej sprawie z rzeczywistymi działaniami podejmowanymi wobec tej afery. To zestawienie kompromitujące dla Tuska i bardzo pouczające dla wyborców – ile razy dali się oszukać gładkim, okrągłym zdaniom byłego lidera POstkomuny? Tym odgrywanym scenkom z marsowymi minami, teatralnymi pauzami? Tymczasem Polska pod rządami Tuska w kontekście afery Amber Gold to obraz państwa kompletnie niewydolnego. Żadna ze służb zobowiązanych do działań w tej sprawie nie zdała egzaminu – zarówno ABW, jak i KNF czy UOKiK. 

Efektem prac komisji śledczej są zarzuty dla 16 osób dotychczas nieujętych w postępowaniu przeciw autorom i współsprawcom tego wielkiego oszustwa. Trwa kilkadziesiąt procesów, w których poszkodowani usiłują odzyskać pieniądze i raport komisji jest też znaczącym wzmocnieniem ich stanowiska w postępowaniach przed sądami. Tymczasem opozycja nagle odzyskała zaufanie do Marka Falenty i z upodobaniem powołuje się na jego listy słane do prezydenta z żądaniem ułaskawienia. Jak wiemy, pisma te pozostały bez odpowiedzi, ale zachwycona nimi POstkomuna odwołuje się do nich, bo mają jakoby pokazywać „prawdę” o „nielegalnych nagraniach” i „ich zleceniodawcach z PiS”. Bardzo komiczna jest ta nagła afirmacja niedawnego „aferzysty” i „człowieka zupełnie niewiarygodnego”, jak nazywały dotąd Faletnę PO z „Wyborczą”. Teraz jednak w swych zachwytach pomijają wątki z listów Falenty odnoszące się do nich samych. Otóż Marek Falenta pisze, że Donald Tusk został uprzedzony, zanim wybuchła afera, gdy nagrania były realizowane przez kelnerów. Jednak tak uwierzył w swoje wielkie poparcie wśród Polaków, że aferę zlekceważył. Po drugie – Falenta napisał to wprost, próbując wywrzeć wpływ na prezydenta – Platforma złożyła mu ofertę. Minął czas, w którym Falenta miał być ułaskawiony, zatem być może to, co teraz się dzieje w tej sprawie, jest właśnie realizacją oferty od polityków PO… O tym jednak w żadnej gazecie POstkomuny ani w żadnej ich telewizji, rzecz jasna, Państwo się nie dowiedzą. 
 

 



Źródło: Gazeta Polska

Joanna Lichocka