„Gazeta Wyborcza” donosi, że 4 czerwca w Europejskim Centrum Solidarności w Gdańsku niemagister Aleksander Kwaśniewski dostał rzęsiste brawa od liberalnej opozycji, która wciąż lubi się chwalić swoimi posolidarnościowymi korzeniami. Kwaśniewskiego oklaskano z aplauzem godnym entuzjazmu towarzyszy oklaskujących pierwszych sekretarzy, ponieważ pozwolił sobie na drobne uszczypliwości wobec prezydenta Andrzeja Dudy.
Sojusz liberalno-postkomunistyczny, znany do niedawna jako Koalicja Europejska, długo jeszcze będzie żuć własne klęski. I nic innego poza złośliwościami wobec tych, którzy wygrywają we w pełni demokratycznych wyborach, im już nie pozostaje. Na niektórych, czego najlepszym przykładem Aleksander Smolar, sprowadza to dziwny stan. Ubolewają, że „niestety” demokracja to ustrój, który daje głos ludziom niewłaściwym z perspektywy grupy pełniącej obowiązki liberalnych elit. Obchody 4 czerwca pokazują, że oni wciąż nie wyszli poza logikę częściowo demokratycznych wyborów. I choć to siebie uważają za demokratycznych liberałów, a innych za faszystów, myślę, że Orwell miałby naprawdę sporo materiału badawczego, analizując totalną opozycję.