Wielka niespodzianka w Gdańsku wisiała w powietrzu. Trefl w pierwszym meczu ćwierćfinałowym siatkarskiej Ligi Mistrzów uległ jednak potędze - rosyjskiemu Zenitowi Kazań.
Jaka skala trudności czekała siatkarzy Trefla mówi obrazowe porównanie, którego użył przed meczem Andrea Anastasi. Włoski trener powiedział, że ten mecz, to jak wyścig Cinquecento z Ferrari. Trudno się dziwić, skoro w składzie Zenita są same gwiazdy: N'Gapeth, Anderson, Michajłow, Butko. Jeden z tych zawodników zarabia więcej niż cały zespół Trefla, złożony głównie z młodych i niedoświadczonych Polaków.
Zenit to sześciokrotny triumfator Ligi Mistrzów, który ostatniej porażki w tych rozgrywkach doznał w sezonie 2015/16. Pomimo tego Polacy byli bliscy sprawienia sensacji. Po porażce w pierwszym secie do 19. w drugim pokonali Rosjan 25:23. Kolejne dwie partie były również wyrównane. Trzecia padła łupem Zenita, czwarta Trefla. Do rozstrzygnięcia spotkania konieczny był tie-break.
W decydującej partii gdańszczanie długo prowadzili, by ostatecznie jednak ulec rywalom 13:15. Z jednej strony Polakom należą się brawa, za to że walczyli z Zenitem, jak równy z równym. Z drugiej olbrzymia szkoda, bo nie wykorzystali szansy na historyczne zwycięstwo.
Trefl Gdańsk - Zenit Kazań 2-3 (19-25; 25-23; 23-25; 25-23; 13-15)
Rewanż we wtorek w Rosji