Na tego typu uroczystościach wszystkie miejsca są dokładnie przypisane konkretnym osobom – według pewnej protokolarnej hierarchii. W programie „Woronicza 17” jeden z posłów skarżył się na bałagan w tym względzie, nie mogąc znaleźć kartki ze swoim nazwiskiem, siadł po prostu tam, gdzie było wolne miejsce. I uznał, że z tego powodu nikomu nie spadła korona z głowy. Sprawa jest jednak znacznie poważniejsza niż urażone ambicje oficjeli: improwizowane usadzanie prezydenta i premiera między przypadkowymi ludźmi znacznie utrudnia pracę funkcjonariuszom Służby Ochrony Państwa. W cieniu zabójstwa prezydenta Gdańska ma to realny wymiar.