Na szczęście najgorszy rok dla polskiej piłki powoli się kończy. Reprezentacja Jerzego Brzęczka zakończyła swoje granie, przerwa ligowa już za trzy tygodnie. Jakoś trzeba podsumować ten koszmar, który przeżyliśmy z piłkarzami w 2018 r.
13 spotkań, trzy wygrane w najmniej istotnych spotkaniach, aż sześć porażek i cztery remisy – to bilans kadry Adama Nawałki i Jerzego Brzęczka w ostatnich miesiącach. Kadrowicze rozpoczęli 2018 r. od porażki w meczu towarzyskim z Nigerią. Później były męczarnie z Koreą, Chile, aż w końcu doszło do katastrofalnego występu na mistrzostwach świata w Rosji. Nikt już nie ma wątpliwości, że zagraliśmy poniżej poziomu i umiejętności. W niezwykły sposób traciliśmy bramki, na mundialu zawodzili absolutnie wszyscy. Byliśmy praktycznie najgorszą drużyną turniejową, a wygrana z Japonią w meczu o honor nikogo nie pocieszyła. Piłkarski świat wyśmiewał się z zawodników Nawałki za stosowanie „niskiego pressingu”, czyli braku dojścia do rywala. Sieć przepełniona była memami z Robertem Lewandowskim czy Kamilem Grosickim wypoczywającymi pod parasolem w czasie, kiedy piłkę mieli Japończycy. Do historii mundialu przejdzie zachowanie naszego byłego selekcjonera, który rozkazał Grosickiemu, by udawał kontuzję. Tak jak mecz z Japonią, który śmiało można nazwać kompromitacją, wyglądał cały rok polskiej piłki.
Żarty wolne jak nasi piłkarze
Po mundialu nastąpiła zmiana trenera. W międzyczasie doszło jeszcze do niesnasek między kadrowiczami – prostowali własne wypowiedzi, ręczyli – jak Michał Pazdan – że kiedyś prawda wyjdzie na jaw. Widać było, że atmosfera w reprezentacji nie jest najlepsza i nawet Sławomir Peszko pseudonim Atmosferić nie mógł pozytywnie na nią wpłynąć. Brzęczek zastąpił Nawałkę, a sytuacja w drużnie narodowej nie tylko nie uległa zmianie, ale wręcz przeszła jako jedna z nielicznych w Lidze Narodów regres. Jedno się nie zmieniło – zagadkowy sposób powoływania zawodników. Nie wiadomo np., po co Nawałka do Rosji powołał Peszkę. Teraz Brzęczek rozdaje powołania na prawo i lewo. Przykłady? Arkadiusz Reca, obrońca włoskiej Atalanty, nie zagrał ani minuty w potyczkach ligowych, natomiast u nowego selekcjonera był wahadłowym w trzech meczach. Do rangi symbolu urośnie sytuacja ze starcia z Włochami (0:1), gdy 23-letni piłkarz, przesiadujący najczęściej na ławce, nie był w stanie wybiegać do końca meczu i musiał zejść z murawy na skutek skurczów. Dlaczego Brzęczek nie daje szansy np. Krzysztofowi Piątkowi, który szaleje w Genui i jest liderem klasyfikacji strzelców włoskiej ligi? To naprawdę kuriozalne, że Piątka brakuje w składzie nawet wtedy, gdy nie gra Robert Lewandowski.
Zdaniem naszego selekcjonera Hubert Matynia i Adam Buksa z Pogoni Szczecin mają podnieść poziom gry rozbitej drużyny? Wolne żarty. Nieuzasadnione było powołanie dla Jakuba Błaszczykowskiego, chociaż Jerzy Brzęczek to jego wujek. Nie chodzi o to, że mamy tutaj do czynienia z nepotyzmem. Zapewne selekcjoner dawał szansę pomocnikowi Wolfsburga w imię zasług. 33-latek powinien jednak wrócić do polskiej ekstraklasy, skoro w Niemczech już od dłuższego czasu nie łapie się nawet na ławkę rezerwowych. Wiele o naszych problemach kadrowych mówi to, że zbliżający się do emerytury skrzydłowy nie ma właściwie żadnej konkurencji na prawym skrzydle.
Ekipa przegranych
Najlepszego piłkarza reprezentacji w 2018 r. trudno wskazać. Łukasz Fabiański niczego nie zawalił w bramce, ale grał rzadko. Mateusz Klich strzelił jedną ładną bramkę, ale wraz z kolejnymi występami przygasł. Jan Bednarek zrobił swoje na mundialu, wykorzystał szansę, a w Lidze Narodów stał się jednym z najbardziej elektryzujących defensorów.
Znacznie łatwiej wskazać, kto najbardziej zawiódł. Robert Lewandowski zdecydowanie przoduje w tym gronie. Napastnik Bayernu ostatnią bramkę w polskiej kadrze zdobył w czerwcu w meczu przeciwko Litwie. „Lewy” pozostaje bez gola od ponad 600 minut spędzonych na boisku! Na mundialu przeszkadzali mu obrońcy i partnerzy, a także bramkarz rywala. W potyczce z Czechami zawiniła kępka trawy. Te wydarzenia to dowód na to, że Lewandowski może i jest atakującym z najwyższej półki, ale nie jednym z 10 najlepszych piłkarzy na świecie.
Notorycznie zawodzi także Piotr Zieliński, chociaż ma ogromny potencjał. Tyle że środkowy pomocnik ma już 24 lata, a w przypadku piłkarzy posiadających dobrą technikę, grających w uznanych klubach europejskich, zwykło się mówić: „ukształtowany”. Zieliński taki nie jest – przeplata fantastyczne zagrania katastrofalnymi, traci piłki, by zaraz idealnie posłać prostopadłą piłkę do przodu. Jego chimeryczności ma powoli dość trener Carlo Ancelotti, który coraz rzadziej korzysta z Polaka w meczach Napoli.
Z kolei Kamil Glik po kontuzji barku, odniesionej jeszcze przed mundialem, jest cieniem samego siebie. Zawodzi i w Monaco, i w reprezentacji. Mimo to jest najlepszym defensorem, jakiego mamy, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę popisy Cionka i Bednarka. Arkadiusz Milik? W 2018 r. zagrał jeden niezły mecz przeciwko Portugalii, kiedy strzelił z rzutu karnego. Jeśli chodzi o Grzegorza Krychowiaka, to eksperci byli zdania, że jak zacznie grać, to powróci do formy. Tymczasem gra w Lokomotivie Moskwa, tam zawala bramki jedną po drugiej, a w kadrze – z wyłączeniem listopadowego spotkania z Portugalią – jest beznadziejny.
Przegranych w reprezentacji jest jeszcze więcej, ale podane przykłady to najbardziej jaskrawe przypadki.
Młode jaskółki nadziei
O czym my jednak mówimy, skoro i w naszej lidze dzieją się cuda. Każdy może wygrać z każdym, poziom jest dramatycznie niski, polskich klubów po raz drugi z rzędu nie ma na mapie europejskich pucharów. Legia Warszawa nie dała rady Dudelange czy Spartakowi Trnawa. Jagiellonia walczyła dzielnie i jako jedyna nie przyniosła wstydu, ale już belgijski Genk był zbyt poważnym przeciwnikiem do pokonania dla Lecha Poznań. W normalnych okolicznościach ligowcy w każdej liczącej się drużynie narodowej są albo podstawowymi ogniwami (Hiszpania, Anglia, Holandia, Niemcy), albo wartościowymi uzupełnieniami (Francja, Portugalia). U nas, poza Szymonem Żurkowskim, trudno dostrzec piłkarza, który zbawiłby reprezentację Polski albo wypełniłby rolę mocnego zmiennika.
Na koniec warto wspomnieć o czymś pozytywnym. Polska młodzieżówka awansowała do mistrzostw europy do lat 21. To wielki sukces trenera Czesława Michniewicza, którego taktyka powstrzymała szalejących i świetnych Portugalczyków. W grupie na euro-21 zagramy Z Włochami, Hiszpanią i Belgią, ale po remisach z wyspami Owczymi nasz cel został osiągnięty. Turniej młodzieżowy będzie wielką przygodą i okazją do promocji dla młodych zawodników. Ale z zachwytami poczekajmy jeszcze kilka lat. W 1992 r. reprezentacja polski zdobyła srebro na igrzyskach w barcelonie. Na awans do wielkiego turnieju to pokolenie czekało aż 10 lat. Wielu z nich – w tym Jerzy Brzęczek czy Wojciech Kowalczyk – nie zobaczyło już murawy na mistrzostwach świata czy Europy.