Marcin Maziarz, kandydat na radnego miejskiego z listy koalicji TAK!, jest prześladowcą działaczy fundacji Pro – Prawo do Życia. 23 marca br. próbował zniszczyć baner uczestników pikiety antyaborcyjnej, za co został zatrzymany przez policję - czytamy w Dodatku Łódzkim "Gazety Polskiej Codziennie".
Do zdarzenia doszło tuż po zakończeniu tzw. czarnego protestu na ul. Piotrkowskiej, kiedy jego uczestnicy przemieszczali się w stronę miejsca pikiety obrońców życia. Kandydat koalicji TAK! był osobą najbardziej agresywną spośród wielu, które tego dnia atakowały działaczy fundacji Pro – Prawo do Życia. Policjanci spisali dane kilku osób, które widziały zajście. Jednak jak dotąd nikt nie otrzymał wezwania do złożenia zeznań w charakterze świadka. Jak twierdzą działacze pro-life, Marcin Maziarz pojawiał się również na wcześniejszych zgromadzeniach antyaborcyjnych, grożąc jego uczestnikom szczuciem psa.
– Poziom agresji w życiu publicznym bardzo się podniósł. Szczególnie atakowane jest środowisko pro-life. Obrzuca się nas wyzwiskami i przekleństwami. Dochodzi do fizycznych ataków. Pół roku temu w Łodzi, w tzw. czarny piątek, brodaty wandal z psem usiłował zerwać baner pokazujący sympatyczną dziewczynkę z zespołem Downa. Kilku policjantów z trudem obezwładniło agresora
– mówi Paweł Adamiak, łódzki działacz fundacji Pro – Prawo do Życia, który był jednym z organizatorów zaatakowanej pikiety.
– Z oburzeniem przyjąłem informację, że ten człowiek kandyduje z listy koalicji TAK!. Najwidoczniej pan Maziarz nie rozumie takich pojęć, jak tolerancja, demokracja, wolność słowa. Komitet, który rekomenduje takie osoby do organów władzy publicznej, kompromituje się
– uważa Adamiak.
CZYTAJ WIĘCEJ w dzisiejszym DODATKU ŁÓDZKIM "Gazety Polskiej Codziennie"