Mam taki starożytny zwyczaj, rzadko dziś spotykany, że sprawdzam informację u źródła, bo z reguły informacje przetworzone nie mają nic wspólnego ze źródłem. Tak też uczyniłem z wypowiedzią Rafała Trzaskowskiego na temat Centralnego Portu Lotniczego i muszę uczciwie powiedzieć, że w źródle nie widzę specjalnych kontrowersji.
Oczywiście nie podzielam w najmniejszym stopniu opinii, że Warszawa nie ma szans w konkurencji z Berlinem, i widzę co najmniej kilka przewag polskiej lokalizacji, ale gdybym miał scharakteryzować stanowisko Trzaskowskiego, to powiedziałbym tylko tyle, że jest przesadnie asekuracyjne. Nie odczytałem też słów Trzaskowskiego: „Będziemy mieli lotnisko w Berlinie” jako dosłownego utożsamiania się z niemieckimi interesami. Trzaskowski użył normalnej konstrukcji zdania, bardzo podobnej do „będziemy mieli mistrzostwa świata w Rosji”. Zatem w mojej ocenie w źródle nie ma żadnego problemu, niejasności czy zdrady racji stanu. A mimo wszystko problem jest, i to olbrzymi, tylko w zupełnie innym miejscu.
Słowa te budzą jednoznaczne skojarzenia, które pokrywają się z intencjami autora wypowiedzi, i to razem składa się na problem. Gdyby taki pogląd wyraził ktoś inny niż polityk PO, jestem więcej niż pewien, że stałby się hitem obiegającym wszystkie media. Politycy PO przyzwyczaili Polaków do tego, że polski interes narodowy nic dla nich nie znaczy, a najważniejsze jest to, co powiedzą Niemcy i pozostali duzi gracze, od których zależy polityczny los PO. Dlatego sięganie do źródła informacji w tym przypadku nie miało większego sensu. Trzaskowski chciał powiedzieć dokładnie to, co później zostało mu przypisane. Taka jest mentalność politycznych wasali i takie składają hołdy swoim panom.