Do wyborów samorządowych pozostało ok. 12 miesięcy. Wiadomo, że aby je wygrać, należałoby dysponować długofalowym planem na kampanię. Jednym z jego elementów, dotyczącym bardzo istotnych wyborów burmistrzów i prezydentów miast, jest dysponowanie odpowiednimi kandydatami na te stanowiska. Takimi, których wyborcy identyfikują z miejscami, w których mieliby być wybrani. Muszę przyznać, że nieco niepokoi mnie niezdecydowanie partii rządzącej w tej mierze.
Toczą się wciąż spory: kto na prezydenta Krakowa, kto na prezydenta Warszawy, kto na prezydenta Wrocławia? A czas płynie. Jeśli politycy myślą, że wystarczy rzucić nazwisko i przeprowadzić szybką akcję promocyjną wiosną albo latem 2018 r. i potem wygrać, to mogą się grubo pomylić. A fakt, że podobną taktykę zdają się przyjmować także partie opozycyjne, jakoś mnie nie uspokaja.