Chwilowa radość i euforia z powodu szczytu europejskiego, za kilka dni czy tygodni przekształci się w rozczarowanie i realną ocenę sytuacji.
Notowania banków europejskich wzrosły o 20 proc., choć okazało się, że będą miały potężne straty. Spekulacyjny szał ogarnął rynki i giełdy. Nocne porozumienie strefy euro to tylko kolejne sztuczki księgowe i chwilowe podratowanie europejskich banków. To lifting strefy euro.
Grecja zamiast pełnym bankrutem będzie pół bankrutem i zamiast 160 proc. zadłużenia będzie miała 120 proc. zadłużenia. Europejski Fundusz Ratunkowy (EFSF ) ma wzrosnąć do 1 bln euro z 440 mld euro pod warunkiem, że pożyczą nam pieniądze Chińczycy, Japończycy czy Emiraty Arabskie. To nie żaden krok milowy, o czym pieją z zachwytu dziennikarze TVN 24 i niezawodny w zaklinaniu rzeczywistości Ryszard Petru. Banki co prawda umorzyły Grekom długi nie w 70-80 proc. co mogłoby mieć realne znaczenie, ale w 50 proc. w kwocie 100 mld euro, tyle tylko, że długi Włoch, Hiszpanii, Portugalii i Irlandii to blisko 3 bln euro. Oni też już wkrótce mogą potrzebować pomocy. Grecy nigdy nie spłacą nawet połowy swych długów. To kolejna wielka ściema i kupowanie czasu w Europie. Problemy podstawowe, korzenie kryzysu, to dziś nie tylko skala zadłużenia, ale brak podstaw do wzrostu gospodarczego i konkurencyjności biedniejszych krajów Unii. Banki muszą się znacząco dokapitalizować w wysokości 100-200 mld euro, a więc podniosą opłaty dla klientów, ograniczą kredyty, wyprzedadzą aktywa – czyli np. swoje banki w Polsce BRE, Pekao SA, Millenium, Kredyt – Bank, a to osłabi wzrost gospodarczy, inwestycje i tworzenie nowych miejsc pracy. Ratowanie banków i bankrutów odbędzie się, więc z naszej kieszeni.
Europejscy przywódcy w napięciu czekają na telefon z Pekinu, Tokio czy Kataru. Absurd goni absurd, zadłużona na blisko 200 proc. do PKB Japonia ma pomagać znacznie mniej zadłużonej Europie ( ok. 80 proc. do PKB ). Chiny nie wykupią przecież całej Europy, Japonia nie weźmie nas na utrzymanie, a Emiraty Arabskie nie spłacą polskich czy greckich długów. Jeśli Włochy pogłębią swe dotychczasowe problemy, to nic już Unii i euro nie uratuje. Jak się raz zapłaci okup porywaczom, to trzeba płacić coraz więcej i coraz częściej. Bez wzrostu gospodarczego i to wysokiego nie wystarczy Grekom, Hiszpanom, Portugalczykom, a zwłaszcza Włochom nawet na odsetki od długów tych dotychczasowych. Przypomnijmy, że banki muszą w 2012r. zrolować stare długi na kwotę 700 mld euro, i kto im to pożyczy? Albo więc UE zacznie drukować pieniądze, albo wypuści na rynek chińskie towary w niespotykanej dotychczas skali, podpisując weksle in blanco, albo dokona gruntowych zmian strukturalnych i instytucjonalnych.
Silny europejski rząd, wspólny minister finansów, prezydent Unii, wspólne podatki, zatwierdzane od górnie budżety narodowe, kary finansowe, odbieranie dotacji unijnych oznaczają już nie tylko Europę dwóch prędkości, ale całkowitą dominację Niemiec w UE. Tak czy siak to dla Polski bardzo złe wiadomości. Dotychczasowe pomysły europejskiej klasy politycznej na kreatywną księgowość jako główny oręż w walce z kryzysem nie zażegnają kolejnych kłopotów w Europie za kilka miesięcy. Grecki rząd może uchwalić 20 nowych podatków i podnieść wiek emerytalny nawet do 80 lat, tylko kto to wyegzekwuje, jeśli nawet poborcy podatkowi strajkują. Premier Włoch S. Berlusconi może obiecać gigantyczne cięcia, tylko czy z tego powodu Włosi będą mniej jedli i pili mniej wina. Żeby spłacić długi nie wystarczy mniej jeść, trzeba mieć pracę i dochody i być konkurencyjnym. Strefa euro wyciągnęła więc kolejnego królika z kapelusza ku uciesze rynków, banków i mediów tyle, że biedniejsze narody Unii wychodzą z założenia, że trudno jednocześnie oszczędzać, spłacać długi, zwiększać konkurencyjność i powiększać wzrost gospodarczy. Skoro ma być pełna integracja pod światłym przewodem Niemiec, skoro MF Niemiec będzie mógł ocenić realność polskiego budżetu to my obywatele chcemy niemieckich wynagrodzeń, francuskiej służby zdrowia, duńskiej pomocy socjalnej i szwedzkich emerytur, a wtedy pełna integracja ma sens.
Mimo iluzorycznego sukcesu szczytu Eurostrefy, Grecy będą bankrutem przez najbliższe 10 lat, Hiszpania będzie likwidować 21 proc. bezrobocie całe dekady, a Włochy swoje 120 proc. zadłużenia do PKB zmniejszać do 60 proc. przez lata, o ile w ogóle to się im uda. Skoro powstaje nowa Unia, to i powstanie nowe euro, a więc i nowe zasady finansowania UE, nowy znacznie skromniejszy budżet. Już ten na lata 2014 – 2020 będzie skromniejszy o obiecanych 300 mld zł dla Polski możemy zapomnieć. Raczej trzeba myśleć o nowych podatkach i obciążeniach na rzecz Unii. Warto więc uczyć się już nie tylko niemieckiego, ale jak widać również i chińskiego. Obecnie, kolejne ustalenia doprowadzają do jeszcze większych turbulencji w Europie. Europejska karetka choć dotarła do umierającego pacjenta, to nie ma w niej ani kroplówki, ani tlenu.
Źródło:
Janusz Szewczak