W świecie finansów zaczyna się kruszyć zmowa milczenia. Prawda o oczywistych faktach m.in. o tym, że dzisiejsze rządy są zbyt skorumpowane i zbyt słabe by przeciwstawić się spekulacyjnym wilczym stadom, zaczyna się przebijać do ludzkiej świadomości.
Rynkami rządzi plotka, zyskami panika i przekręty, a to dopiero początek lawiny. Na razie nie ma bicza na bezkarność elit finansowych. Dziś zarówno rządy jak i banki są w dużej mierze niewypłacalne, euro jest w stanie agonalnym, a pomysły na kryzys nieskuteczne. Poziom wiarygodności europejskich przywódców sięgnął dna.
Premier Włoch S. Berlusconi prywatnie twierdzi, że ma dość własnej Ojczyzny, premier Islandii właśnie jest sądzony za wywołanie bankructwa swojego kraju. Polski premier D. Tusk zapewnia w wyborczym klipie w imieniu minister zdrowia, że jak tylko wyrwą z Unii 300 mld euro to wspólnie zlikwidują kolejki do lekarza. Tak jakby 20 lat rzekomo udanych przemian i cztery lata samodzielnych, komfortowych rządów nie wystarczyło. Tych którzy od lat ostrzegali, że świat zmierza w złą stronę, że polskie przemiany doprowadzą wcześniej czy później do katastrofy gospodarczej i społecznej, jeszcze do niedawna określano mianem oszołomów, Kasandr i ignorantów ekonomicznych. Problem pojawił się gdy do grona kraczących dołączyli Stiglitz, Krugman, Roubinii i wielu innych.
Biznes przestał już wierzyć liberalnym demagogom, cały świat już wie, że turbokapitalizm, którego heroldem w Polsce są zarówno prof. L. Balcerowicz jak i doradca D. Tuska J.K. Bielecki, całkowicie zawiódł, że nadal kompletnie brak realnych wizji wyjścia z kryzysu. Tylko tu nad Wisłą nadal skutecznie wciskany jest kit o zielonej wyspie, profesjonalnym budżecie i walucie pod kontrolą.
Polska w budowie kojarzy się dziś bardziej Polakom z bajzlem na budowie. Grecki premier i minister finansów deklarują - reformy i cięcia albo śmierć, a greccy poborcy podatkowi strajkują. Niemiecki MF W. Schauble apeluje – ratujmy strefę euro, a niemieccy bankierzy – ratujmy co się da. Merkel i Sarkozy deklarują, że Grecja pozostanie w strefie euro, a Irlandia po cichu już drukuje swoją starą walutę. Zarówno Europa jak i Polska gra na zwłokę i obie są na coraz mocniejszych dopalaczach. Euforia giełdowych graczy przeplata się ze stadną paniką. Gigantyczne pieniądze na GPW tracą dziś polscy emeryci, OFE straciło w ostatnich 2 miesiącach blisko 10 mld zł pieniędzy polskich emerytów, na razie. Dywagacje – tzw. analityków bankowych, czy 55 proc. próg ostrożnościowy przekraczamy przy kursie euro do złotego na poziomie 4,50 czy 4,70 to zabawa w piaskownicy.
Ten próg już przekroczyliśmy, jeśli tylko uczciwie policzyć ukryte pod dywanem długi: w tym wydatki drogowe ( 30 mld zł), długi zaciągnięte poprzez Fundusz Rezerwy Demograficznej ( ok. 12 mld zł), długi ZUS i FUS , długi wobec szpitali za tzw. nadwykonania ( ok. 1,5 mld zł), dług wobec UE za niewykorzystane blisko ( 1,2 mld euro czyli 5,2 mld zł) dotacji na polskie koleje, blisko 1 mld zł., które budżet będzie musiał oddać w ramach zwrotu VAT – u za materiały budowlane. Polska stoi nad przepaścią. Dziś już raczej zbliżamy się do konstytucyjnego progu 60 proc. i Polacy dowiedzą się o tym, już wkrótce, ale po wyborach. MF J.V. Rostowski w cztery miesiące zmienia w budżecie bez mrugnięcia okiem średnioroczny kurs euro do złotego z 3,89 na 4,35 , a wzrost PKB może być zarówno 4 jak i 3 proc.- prawdziwy cudotwórca , choć niektórzy uważają, że bardziej cudak. Nasz sztukmistrz z Londynu przechodzi samego siebie. Nasz dług zagraniczny zbliżył się już do kwoty 250 mld zł. czyli blisko 60 mld euro przy obecnym kursie 4,4 złotego za euro. Całe nasze rezerwy dewizowe państwa to tyko 70 mld euro. Głupio i wielce ryzykownie puszy się prezes NBP M.Belka, że ma dużo amunicji do obrony złotego i nie omieszka jej użyć, 1 mld euro wyrzucone na interwencje już poszło w błoto.
Już zimą Polska będzie musiała użyć nadzwyczajnej pożyczki z MFW w kwocie 30 mld dol. Wystarczy, że tylko złoty osłabi się do poziomu 4,70 – 4,90 za euro, a wzrost PKB w 2012r. spadnie poniżej 2 proc. A jak euro będzie po 5,50 to ta „mocna ekipa” z wyborczego klipu załatwi nam z Unii nawet ok. 400 mld zł. Wtedy atak na progi ostrożnościowe pójdzie z jednej i drugiej flanki – słabego wzrostu PKB i słabego złotego. W Sylwestra może nie być zbyt wielu okazji do świętowania naszej przyszłości i stabilnych fundamentów polskich finansów publicznych. Potrzebnych też będzie mnóstwo zielonych kart dla naszych fachowców od finansów i budżetu.
Źródło:
Janusz Szewczak