Do zamieszek w Knurowie doszło po śmierci kibica, którego w czasie burd na stadionie (podczas meczu lokalnej drużyny z Ruchem Radzionków) postrzelili policjanci używający broni gładkolufowej. Mężczyzna został postrzelony w szyję. Zmarł w szpitalu.
Późnym wieczorem w Knurowie doszło do zamieszek, gdy grupa ponad stu kibiców obrzuciła racami, butelkami i kostką brukową policjantów, którzy pilnowali wejścia do szpitala. Jak poinformował w niedzielę rano rzecznik katowickiej policji Andrzej Gąska, rannych zostało czternastu funkcjonariuszy. Obrażenia nie zagrażają ich życiu. - Są to głównie stłuczenia, rany od uderzeń. Kilku policjantów jest również poparzonych - powiedział rzecznik.
Dodał, że w nocy zatrzymano "najbardziej agresywnych napastników". - Policjanci identyfikują kolejne osoby, które naruszyły prawo. Będą one sukcesywnie zatrzymywane - zapowiedział.
Gąska odniósł się również do zarzutu, że policjanci nie udzielili kibicowi pomocy: - To są bzdurne zarzuty. Pierwsze, co zaczęli robić policjanci, to udzielać pomocy. Bardzo szybko okazało się, że jest w pobliżu osoba, która ma uprawnienia ratownika i to ona przejęła reanimację. Policjanci stworzyli natomiast coś w rodzaju kordonu, oddzielając miejsce udzielania pomocy od reszty agresywnej grupy - wyjaśniał.
Co innego jednak mówi matka kibica, który także chciał pomóc.
FILM POKAZUJĄCY TRAGICZNE CHWILE W KNUROWIE
