W południe IPN ujawni teczkę "Bolka", a w niej donosy podpisane przez Lecha Wałęsę. Atmosfera staje się coraz bardziej napięta, nerwy puszczają pupilom III RP, a niektórzy starają się przebijać innych hymnami na cześć Wałęsy. Niektórzy jednak naprawdę "przeginają". Himalaje absurdu osiągnął Sławomir Sierakowski z Krytyki Politycznej, który dzisiaj rano był gościem TVP Info.
Zaczął dość asekuracyjnie: "zakładam, że te dokumenty są prawdziwe", chwilę później już jednak było: "stuprocentowej pewności nie możemy mieć, bo jesteśmy przed ekspertyzą grafologiczną. Służby specjalne dyktatury komunistycznej zajmowały się i specjalizowały się podrabianiem dokumentów".
Najważniejsze nastąpiło, gdy Sierakowski zaczął się zastanawiać jakie znaczenie ma to co się wydarzyło na początku lat 70. Od razu sam sobie odpowiedział. W iście kuriozalny sposób. Najpierw sugerował, że Wałęsa nie miał wyboru, bo nie było wówczas zinstytucjonalizowanej opozycji, władza strzelała do robotników, a Wałęsa miał wieloosobową rodzinę.
Na koniec tej myśli popisał się.
- Lech Wałęsa prawdopodobnie się na to zgodził, prawdopodobnie podpisał i donosił, robił tak jak Adam Mickiewicz, który nie tylko donosił, ale potrafił napisać o carze, że to jest ojciec ludów we wstępie do Konrada Wallenroda, na którego ocenzurowanie też się zgodził przed wydaniem - stwierdził Sierakowski.
I tak "Bolek" stał się wieszczem. Mickiewicz pisał wiersze, on donosy...