Jak informowaliśmy dziś na łamach portalu niezalezna.pl, w tajnych aktach dotyczących afery podsłuchowej są sensacyjne informacje - o istnieniu nagrania (i ofercie sprzedaży) rozmowy Donalda Tuska z Janem Kulczykiem, którzy spotkali się przy rządowej willi i dyskutowali o inwestycjach na Ukrainie.
Z dotychczasowych doniesień medialnych wynika, że do spotkania ówczesnego premiera z biznesmenem doszło w pierwszej połowie 2014 r. w willi premiera przy ul. Parkowej w Warszawie.
CZYTAJ WIĘCEJ: Tusk na liście podsłuchanych - nagranie jego rozmowy z Kulczykiem próbowano sprzedać?!
Pytany, dlaczego informacja o nagraniu rozmowy Donalda Tuska z Janem Kulczykiem została ujawniona dopiero teraz, Antoni Macierewicz podkreśla, że w najbliższym czasie i tak zapewne te materiały stałyby się publiczne.
Ponadto jego zdaniem kontekst, który związany jest z rozmowami Jana Kulczyka z Donaldem Tuskiem wskazuje również na ewentualne interesy energetyczne, które „tam chciano robić i które tam przygotowywano”. Antoni Macierewicz podkreśla, że to właśnie Kulczyk był człowiekiem, który z ramienia Aleksandra Kwaśniewskiego miał handlować polskimi rafineriami z Rosjanami. To właśnie Jan Kulczyk od dawna zajmował się sprawami energetycznymi na Wschodzie.Kluczowa informacja to taka, że w ciągu najbliższych 10 dni ma być zakończone śledztwo aktem oskarżenia i wszystkie materiały w mniejszym lub większym stopniu staną się publiczne. Myślę więc, że chciano doprowadzić do takiej sytuacji, w której ta kwestia zwłaszcza najważniejsza: że były toczone wielokrotne rokowania między panem Kulczykiem i panem Donaldem Tuskiem, że dotyczyły one spraw Ukrainy, że w tej perspektywie trzeba patrzeć także na rozmowy pana Sikorskiego, że w tej perspektywie trzeba patrzeć na oświadczenia pana Sienkiewicza, że Polska „istnieje tylko teoretycznie”, że w tej perspektywie trzeba patrzeć także na oświadczenia późniejsze pana Sikorskiego, mówiące o ewentualnym, rozbiorze Ukrainy. - tłumaczy w rozmowie z reporterką vod.gazetapolska.pl Antoni Macierewicz.
Polityk odnosi się również do kwestii technicznej związanej z nagraniami oraz zabezpieczeniem willi premiera.Nad tym wszystkim kładzie się straszliwym cieniem jego śmierć, właśnie w Wiedniu, gdzie miano te taśmy przesłuchiwać, oglądać i finalizować ewentualną transakcję – tłumaczy Antoni Macierewicz.
To jest willa, która od dziesiątków lat jest w dyspozycji premierów RP i każdy centymetr, każdy fragment zarówno tej willi, jak i jej otoczenia jest bardzo dobrze rozeznany przez służby specjalne. Nie jest możliwe, żeby bez akceptacji służb specjalnych cokolwiek było tam nielegalnie nagrane. A gdyby się miało okazać, że takie nagranie zostało dokonane nielegalnie przez grupę byłych funkcjonariuszy ABW - jeśli rząd by się upierał przy takiej wersji - to to by oznaczało nie tylko natychmiastową dymisję wszystkich za to odpowiedzialnych ale także konieczność rozwiązania całego tego segmentu służb specjalnych, który był z tym związany. Bo to by oznaczało, że są one do cna przeniknięte niekompetencją i podatnością na korupcję polityczną, a może i finansową. To by oznaczało że Polska jest przez cały czas manipulowana przez ludzi którzy za pieniądze przekazują informacje.
Więc albo - albo. Albo mamy do czynienia z sytuacją, która wydaje mi się, że miała miejsce, że wszystko się odbywało za zgodą i aprobatą tych osób, które odpowiadają za polskie służby specjalne, w ostateczności premiera - albo mamy do czynienia z sytuacją, w której te służby działają przeciwko Polsce i powinny zostać bardzo głęboko zreorganizowane – tłumaczy Antoni Macierewicz.
