Tzw. taśmy Wilka, czyli nagrania wypowiedzi kandydata PiS na prezydenta Elbląga Jerzego Wilka, które ujawniono w internecie przed II turą wyborów, zostały zmontowane z różnych nagrań - wynika z ekspertyzy wykonanej na zlecenie elbląskiego sądu. Jak ustaliła niezalezna.pl - fałszywkę opublikował w internecie były pracownik sztabu Platformy Obywatelskiej.
Nagrania rozmów kandydata PiS - nazywane przez media
"taśmami Wilka" lub "taśmami prawdy" - pojawiły się w internecie
przed II turą ubiegłorocznych wyborów prezydenckich w Elblągu. Zamieszczono je pod tytułem "Przepraszam za PiS".
Słychać na nich wypowiedzi Wilka o kulisach referendum, w którym odwołano miejskie władze związane z PO, niepochlebne opinie o kilku lokalnych politykach oraz liczne wulgaryzmy. Wilk nie zaprzeczał wówczas, że to jego głos.
Twierdził jednak, że były to prywatne "męskie" rozmowy, które "zostały pocięte i wykorzystane po to, żeby mu zaszkodzić".
Biegły stwierdził, że
wszystkie wypowiedzi nie są ciągłe, są wyreżyserowane, wspomagane przez nie zawsze wierny dubbing tekstowy. Pliki są poskładane z mniejszych plików, także plik czwarty o nazwie "Wywiad z Jerzym Wilkiem" nie jest ciągły i został zrealizowany po znacznych modyfikacjach reżysera dźwięku i obrazu".
Autor tej ekspertyzy dr hab. Bronisław Młodziejowski ocenił również, że badania komputerowe zapisów audiowizyjnych, dostarczonych mu na płycie CD-R w postaci czterech plików wykazały, iż
nie jest to zapis oryginalny. Pliki zostały zapisane z innego nośnika, względnie nośników, i prawdopodobnie nie jest to pierwsza kopia.
Kto stał za tą haniebną prowokacją, którą każdy sąd uznałby za przestępstwo? Jak ustalił już kilka miesięcy temu portal niezalezna.pl -
Marcin Pszczółkowski, redaktor naczelny portalu elbląg.net, który jako pierwszy opublikował zmontowane nagranie z wypowiedziami kandydata PiS na prezydenta miasta, pracował w 2011 r. w sztabie Elżbiety Gelert będącej w 2013 r. konkurentką Jerzego Wilka w wyborach prezydenckich.
W rozmowie z portalem niezalezna.pl Pszczółkowski tłumaczył:
- Przyznaję się bez bicia, że w momencie, gdy byłem bezrobotny, nie byłem dziennikarzem, otrzymałem propozycję współpracy w trakcie kampanii parlamentarnej pani Gelert. Zajmowałem się przygotowaniem informacji prasowych.
Pszczółkowski przyznał również, że jego żona pracowała w Urzędzie Miasta odwołanego prezydenta Elbląga Grzegorza Nowaczyka z PO.
Źródło: PAP,niezalezna.pl
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
wg
Wczytuję ocenę...