Co jest skuteczne?
Wszyscy zrozumieli, jeden nie zrozumiał. Publicysta „Faktu” Łukasz Warzecha zarzucił wolnym Polakom manifestowanie moralnej wyższości, a nasze wysiłki nazwał jałowymi. Jego zdaniem powinniśmy zmieniać III RP od środka, uprzejmie przekonując do swoich racji konsumentów TVN czy „rozsądnych konserwatystów” (co w sumie na jedno wychodzi). Pewnie w mniemaniu Warzechy on sam skutecznie posługuje się tą metodą, pisząc teksty prasowe. Wyborcy PO zapychają mu pewnie skrzynkę mailową, dziękując, że otworzył im oczy na polską rzeczywistość. Niestety, to raczej mrzonka. Kogo nie obudziły tragiczne wydarzenia: Smoleńsk, przebieg śledztwa i postawa polskiego rządu, tego i stu Warzechów nie wyrwie z letargu. Naprawdę zostają po nas tylko książki.
Biedny pragmatyk patrzy na getto
Warzesze odpowiedział Rafał Ziemkiewicz, pokazując, że polityczny realizm, a nie tylko instynkt metafizyczny, nakazuje dziś rozwijać wspólnotę wolnych Polaków.
Publicysta „Faktu” pozostał jednak głuchy na te argumenty. Jak mantrę powtarza swoje rozpoznanie, że oczekujemy politycznego rozwiązania, które „ma przyjść nie wiadomo skąd”. Otóż polityczne rozwiązania zazwyczaj są dziełem polityków. Również my mamy swoich niepodległościowych reprezentantów. Gdy nadejdzie ich czas w polityce, nasz „jałowy” drugi obieg stanie się naturalną treścią narodowej kultury. Jednocześnie nasz „upór i trwanie” tworzy klimat do politycznej zmiany. Jedno z drugim jest ściśle powiązane. Wbrew sugestiom „konserwatywnych” udziałowców starego porządku nie tworzymy getta. W getcie wegetują niewolnicy, którzy muszą respektować zasady narzucone przez okupanta. Drugi obieg to dziś centrum polskiej kultury.
A co z naszym „zamknięciem się” na pogrążonych w letargu? Są dwie drogi do ich świadomości. Jedna, bezużyteczna wobec możliwości rządowych mediów, to ta, którą proponuje Warzecha: prowadzić dialog i pięknie się różnić. Druga, realistyczna, to zbudować na tyle silną i atrakcyjną kulturę, by ludzie sami mogli ją wybrać, dostrzegając pozorność swojego świętego spokoju. Poczekajmy, aż skutki kryzysu ekonomicznego zmuszą ich do myślenia.
Koń powstańca
Łukasz Warzecha uważa się za realistę. A jednocześnie jest urażony faktem, że postawę takich jak on niektórzy z nas kwitują lekceważącym „ma dzieci i kredyt”. A przecież to zdroworozsądkowa intuicja. Pora powiedzieć to otwarcie: wasz osławiony realizm, koledzy z mainstreamu, jest realizmem chłopa z noweli Żeromskiego Rozdziobią nas kruki, wrony. Tego, który skrada się do zabitego przez Moskali powstańca styczniowego, by przeszukać mu kieszenie i obedrzeć ze skóry jego konia.
Brutalne, ale prawdziwe.
Dziś kolejna miesięcznica smoleńska. Gdy wolni Polacy będą się gromadzili w warszawskiej archikatedrze, niedaleko, w jakimś miejskim klubie, rozpocznie się dyskusja pt. „Spór o dwie Polski”, oczywiście z udziałem Łukasza Warzechy. „Będziemy precyzowali pojęcia, wysuwali argumenty i zastanawiali się nad rzeczywistymi liniami sporu” – czytam na stronie „Teologii Politycznej”, organizatora imprezy. Miłego precyzowania, panowie!

Reklama