W opinii ekspertów władze w Berlinie od dłuższego czasu przygotowywały się, a nawet motywowały Wielką Brytanię do opuszczenia Unii Europejskiej jako kraju mającego silne więzi ze Stanami Zjedn
Dokument ministrów spraw zagranicznych Francji i Niemiec wskazuje na to, że Niemcy i Francja miały przygotowaną koncepcję działania na wypadek odejścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, a nawet może były zainteresowane tym, by Wielka Brytania Unię opuściła. Brytyjczycy nigdy by się nie zgodzili na tworzenie [europejskiej militarnej] konkurencji względem NATO. Głównym elementem wynikającym z próby stworzenia przez Berlin i Paryż unijnych sił zbrojnych jest pytanie, jaka w takiej UE będzie rola Paktu Północnoatlantyckiego, jaka będzie rola Stanów Zjednoczonych. W dokumencie zwracają uwagę odniesienia do międzynarodowych konfliktów, w których USA odgrywają istotną rolę i które są dla Waszyngtonu istotnym problemem. Wskazana jest m.in. perspektywa rozwiązania kryzysu w Syrii. Tego kryzysu nie da się na obecnym etapie rozwiązać bez porozumienia z Rosją. To budzi największe obawy, przynajmniej jeśli chodzi o państwa Europy Środkowej, i stawia w zupełnie innym świetle wcześniejsze wypowiedzi Franka-Waltera Steinmeiera, ministra spraw zagranicznych Niemiec, który krytycznie oceniał odbywające się niedawno w Polsce ćwiczenia Anakonda 2016. Dokument wskazuje, że próby stworzenia traktatowego podłoża superpaństwa prowadziłyby do znacznego ograniczenia suwerenności państw.
Ten pomysł nie powstał w ostatnich dniach. Musiał być przygotowywany od dłuższego czasu. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że to, w jak spokojny sposób inicjatywa ta została zaprezentowana, może świadczyć, że UE specjalnie prowadziła politykę zniechęcenia Wielkiej Brytanii do pozostania we wspólnocie. Temu służyło przede wszystkim wiele działań podejmowanych przez Komisję Europejską. Mam na myśli sprawę uchodźców, działania wobec Polski. Osobiście jednak nie wierzę w tę inicjatywę przedstawioną przez Berlin i Paryż z jednego prostego powodu. Jest to formalnie projekt sześciu krajów założycielskich prekursorki UE – Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej (EWG). I problem w tym, że np. ani we Francji, ani w Holandii nie obędzie się w tej sprawie bez referendum. A przecież właśnie te dwa kraje odrzuciły w plebiscytach Traktat Konstytucyjny dla Europy. Tym bardziej te społeczeństwa odrzucą również obecny projekt. Nie zapomnijmy także o bardzo silnych wpływach partii eurosceptycznych na francuskiej i holenderskiej scenie politycznej. Ponadto francusko-niemieckie propozycje nie wychodzą naprzeciw oczekiwaniom społecznym. Obywatele oczekują raczej większej demokracji, a nie wzrostu unijnej biurokracji.
Niemcy zamierzają stworzyć superpaństwo, tzw. Czwartą Rzeszę Europejską. Przyszły twór z Berlinem na czele może być niebezpieczny m.in. dlatego, że w ramach superpaństwa mają funkcjonować europejskie siły zbrojne, które nie obronią nas przed agresją ze Wschodu. Warto przypomnieć, że Niemcy nie chcą walczyć za wschodnich sojuszników. Kraje bałtyckie traktują jak strefę wpływów rosyjskich. Większa jest chęć wśród Niemców do „obrony polskiej demokracji” niż do pomocy Polsce w razie agresji ze strony Rosji. Z kolei Francuzi, będący drugim partnerem, interesują się bardziej Afryką Północną i Sahelem. Berlin jest zafascynowany Kremlem. Rosjanie i Niemcy to historyczni sojusznicy. Mimo że stosunki Angeli Merkel z Władimirem Putinem obecnie są chłodne, to jednak w długofalowej perspektywie nastąpi ponowne zbliżenie. Naciskają na to niemieccy przemysłowcy, dla których Rosja jest dużym rynkiem zbytu oraz może dostarczać gospodarce niemieckiej potrzebnych surowców. Niemcy wierzą, że są narodem wybranym. Jest to stan emocjonalny, który towarzyszy im od powołania II Rzeszy Niemieckiej. Uważają się za państwo, które ma prawo do pouczania każdego i tworzenia nowej rzeczywistości. Projekt superpaństwa europejskiego, podobnie jak ZSRS, ma być wielonarodowy. Warto jednak przypomnieć, że pod sam koniec to Rosjanie nim rządzili.