Przez ulice wielu francuskich miast przejdą już jutro wielotysięczne manifestacje organizowane przez związki zawodowe. Być może będą to najgwałtowniejsze protesty od początku tego roku. Tym razem pochody 1-majowe nad Sekwaną odbędą się pod znakiem sprzeciwu wobec przyjętej reformy emerytalnej. Manifestanci chcą wyrazić przy tym swój wobec rządu premier Élisabeth Borne oraz prezydenta Macrona, których rankingi poparcia są na rekordowo niskim poziomie. - Protesty wobec reformy emerytalnej są kolejną odsłoną kryzysu polityczno-społecznego, który trwa we Francji co najmniej od 2013 roku. Widzimy pewne mechanizmy erozji systemu, który nie jest w stanie rozwiązać problemów - mówi francuski komentator portalu niezalezna.pl, Zbigniew Stefanik.
W tym miesiącu prezydent Francji Emmanuel Macron podpisał reformę emerytalną, której głównymi założeniami jest podwyższenie wieku emerytalnego z 62 do 64 lat oraz ograniczenie przywilejów niektórych grup zawodowych.
Według najnowszych sondaży około 60 proc. respondentów popiera protesty przeciwko reformie emerytalnej. Równolegle spada poparcie dla rządzących. Mówimy tutaj o najniższym od 40 lat poparciu dla głowy państwa. W przypadku premiera Francji mamy natomiast do czynienia z notowaniami najniższymi od 30 lat.
Przedłużające się protesty i strajki nad Sekwaną uderzyły we francuską wiarygodność na rynkach międzynarodowych. W tym tygodniu agencja Fitch obniżyła ocenę zdolności kredytowej Francji z „AA” do „AA-”, ponieważ naciski społeczne i polityczne wokół reformy emerytalnej „skomplikują konsolidację fiskalną”. Jak przypomina ekspert. ds. Francji, Zbigniew Stefanik, głównym powodem wprowadzenia reformy emerytalnej miała być poprawa finansów publicznych Francji.
Po protestach możemy spodziewać się negocjacji pomiędzy związkami zawodowymi a rządzącymi. Pomimo trwających od miesięcy protestów związki zawodowe nie zahamowały wprowadzenia reformy emerytalnej.
W tle pojawiają się kolejne protesty związane z kwestiami migracyjnymi i konflikt o wodę we Francji pomiędzy przemysłem energetycznym oraz rolniczym, a także odbiorcami indywidualnymi. Nawet jeśli rząd dogada się ze związkami zawodowymi, to niechęć i brak zaufania społeczeństwa do rządzących pozostanie na dużym poziomie.
Sytuację pogarsza fakt, że rząd premier Élisabeth Borne nie dysponuje większością we francuskim parlamencie. Natomiast dalsze poleganie na artykule 49.3 francuskiej konstytucji, umożliwiającym rządowi wprowadzenie w życie swoich decyzji bez konsultacji z parlamentem, wywołałoby jeszcze większe protesty i destabilizację państwa.
Jeśli w ciągu najbliższych dwóch miesięcy rząd nie zbuduje większości parlamentarnej, to możemy założyć rozpisanie przedterminowych wyborów parlamentarnych.
- Kłopot jest taki, że nie ma alternatywy politycznej. Wchodzimy w okres dużych turbulencji we Francji, ponieważ instytucje nie są w stanie rozwiązać problemów społeczeństwa. Wśród Francuzów jest poczucie, że władza nie słucha obywateli, a Francja jest bardziej monarchią niż republiką. Widzimy powolną degradację francuskiego systemu politycznego