Artykuł ukraińskiego korespondenta Niezalezna.pl Wołodymyra Buhy pt. „Biznes w warunkach wojny. Ukraińscy przedsiębiorcy spoglądają na Polskę”, opublikowany na naszym portalu w czerwcu ub.r., znalazł się wśród laureatów konkursu Związku Dziennikarzy Ukrainy (ZDU) „Awangarda informacyjna-2022”. W swojej kategorii pt. „Międzynarodowa solidarność” była to jedyna praca opublikowana w Polsce. ZDU zrzesza 19 tys. pracowników ukraińskich mediów.
„Zawsze staram się znajdować tematy dotyczące radości lub bólu zwykłych ludzi. Takie historie są interesujące zarówno dla polskich, jak i ukraińskich czytelników. W artykule, który zdobył nagrodę w konkursie, opowiedziałem o naszej koleżance, dziennikarce z obwodu charkowskiego, Ołenie Illinej-Makarowej. Po agresji Rosji na szeroką skalę ona została zmuszona do opuszczenia Ukrainy wraz z dzieckiem i zamieszkania u koleżanki w Krakowie. Tu w Polsce otworzyła salon kosmetyczny"
– mówi nasz współpracownik Wołodymyr Buha, laureat ogólnoukraińskiego konkursu dziennikarskiego.
Nagrody zwycięzcom konkursu we wszystkich trzech kategoriach – „Najlepsza praca dziennikarska”, „Dziennikarze-wolontariusze” i „Międzynarodowa solidarność” – zostaną wręczone 31 stycznia w Kijowie.
Związek Dziennikarzy Ukrainy jest jedną z największych organizacji zawodowych, zrzeszającą ponad 19 tys. pracowników mediów.
PONIŻEJ PUBLIKUJEMY ZWYCIĘSKI TEKST
Biznes w warunkach wojny. Ukraińscy przedsiębiorcy spoglądają na Polskę
Polska przyjęła największą liczbę przymusowych uchodźców z Ukrainy. Jednak ludzie udają się do kraju nad Wisłą nie tylko po to, by otrzymać wsparcie. Są również gotowi sami nieść pomoc potrzebującym, zakładając własny biznes w Polsce. Podobnie przedsiębiorcy, którzy pozostali na Ukrainie, nie tylko rozwijają swoje biznesy, ale także pomagają Siłom Zbrojnym Ukrainy i uchodźcom wewnętrznym.
Korespondent portalu Niezalezna.pl na Ukrainie i w Polsce opowiada o dwóch takich historiach sukcesu oraz niesienia pomocy. Publikuje też opinie ukraińskich ekspertów dotyczące budowania średnich i dużych firm.
WERSJA UKRAIŃSKA / Українська версія
Ołena Illina-Makarowa przed wojną pracowała w ukraińskich mediach. Po agresji militarnej Rosji została zmuszona do wyjazdu z dzieckiem do przyjaciółki z Krakowa.
„Przez kilka tygodni w Polsce próbowałam dojść do siebie i cały czas płakałam. Aż wreszcie zdałam sobie sprawę: "żeby nie zwariować, trzeba czymś zająć ręce i głowę. Teraz już siwą głowę… Którą trzeba przynajmniej pofarbować. A przecież nie jestem jedna taka". Pojawił się więc pomysł, aby otworzyć zakład fryzjerski. Ale nie taki zwykły. Tylko nasz. Dla swoich. Dla tych, którzy też uciekli, z którymi mamy wspólne tematy i dla tych, którzy nie chcą tylko siedzieć na szyi przyjacielskich Polaków” – opowiada Ołena. Ponieważ jej koleżanka z Charkowa już od czterech lat mieszka w Krakowie, pomogła jej w kwestiach organizacyjnych. Pieniądze na biznes dał mąż Ołeny, który wspiera żonę w każdy możliwy sposób. Na uruchomienie swojego biznesu Ukrainka potrzebowała kilku tygodni. Pomieszczenie dla salonu kobieta znalazła na polskim portalu OLX w ciągu dwóch dni. A potem – sprawy techniczne: poszukiwanie mebli, naprawa ich własnymi siłami, bo w Polsce jest kolejka do majstrów i ich usługi nie są tanie.
„Trzeba zauważyć, że Polacy działają bardzo powoli…. Bardzo. Na przykład bank obiecuje nam, że wymieni terminal już przez trzy tygodnie. Z drugiej strony inspekcje w Polsce wyglądają inaczej niż na Ukrainie. Tu nikt ze sprawdzających nie chwyta cię za rękę za najmniejszy błąd i nie wymusza pieniędzy. Tu przedsiębiorcy daje się czas na poprawienie błędu. I dopiero wtedy, kiedy zignorujesz ich prośbę, sama jesteś sobie winna”
– ocenia kobieta.
Z jej słów wynika, że salon działa niecały miesiąc i w tym czasie odwiedziło go około 100 kobiet, które podobnie jak Ołena musiały wyjechać z Ukrainy do Polski.
„Najtrudniejszą rzeczą teraz są rozmowy z Ukrainkami, gośćmi salonu. Bo każda cierpi. I każda chce podzielić się tym bólem. Dlatego wieczorami jestem już emocjonalnie wyczerpana. Ale szczęśliwa. Bo każda, która do nas trafia, wychodzi piękniejsza i co najważniejsze, spokojniejsza. Więc żyję nie na próżno i moja praca jest potrzebna w tym miejscu i w tej chwili”
– przyznaje Ołena.
Biznes w wojennym Kijowie
Walentyn Wojtkiw jest właścicielem zakładu produkcyjnego i dwóch sklepów półproduktów domowej roboty „Galia Baluwana” [pol. „Halia Rozpieszczona”] w Kijowie. Mówi, że nie wyjechał z Ukrainy i nie myśli jeszcze o ekspansji biznesu za granicę.
„Wraz z pierwszymi atakami rakietowymi na Kijów od razu poinformowałem pracowników, że przerywamy prace, aby nie narażać ludzi na niebezpieczeństwo. Cały czas, póki istniało bezpośrednie zagrożenie dla stolicy, nasza produkcja i sklepy były zamknięte. Dosłownie kilka razy otworzyliśmy jeden sklep, do którego mieliśmy dostęp, aby rozdać produkty ludziom i jednostkom obrony terytorialnej, ponieważ wówczas brakowało żywności i większość ludzi to odczuwała”
– wspomina przedsiębiorca.
Po wycofaniu się wojsk rosyjskich z Kijowa zaczęto wznawiać pracę. Ze zrozumiałego powodu. Miejsca pracy, podatki, bezpieczeństwo żywnościowe. Wszystko to jest ważne, aby utrzymać front gospodarczy.
Drzwi sklepów zostały otwarte 8 kwietnia. Najpierw trzeba było znaleźć nowych dostawców surowców, dostosować się do nowych warunków pracy.
„Jesteśmy w połowie czerwca i na dziś firma działa stabilnie. Udało nam się przywrócić trzy czwarte przedwojennego poziomu popytu. To zapewnia pensje i daje możliwość pomagać wojsku. W czerwcu zdecydowaliśmy o przekazaniu 1 proc. wszystkich przychodów na potrzeby ukraińskiego wojska poprzez sprawdzony fundusz charytatywny”
– zauważa Walentyn.
Perspektywy ukraińskich firm w Polsce
Prezes lwowskiego klubu piłkarskiego „Ruch” i koordynator kilku wspólnych ukraińsko-polskich projektów, biznesmen Hryhorij Kozlowskyj uważa, że ukraińskie firmy i prywatni przedsiębiorcy, chcący wejść na polski rynek, będą musieli liczyć się z różnicami między naszymi krajami. I nawet udany model biznesowy, który sprawdził się na Ukrainie, może nie zadziałać w Polsce.
„Dlatego przedsiębiorcy będą musieli być elastyczni i dostosować się do nowych warunków. Co oczywiście daje duże możliwości rozwoju” – powiedział biznesmen ze Lwowa.
Jednocześnie Hryhorij Kozlowskyj uważa, że wojna z Rosją z jednej strony ograniczyła ukraiński biznes, a z drugiej otworzyła nowe możliwości.
„Polska jest bardzo ciekawą, a jednocześnie organiczną i zrozumiałą opcją dla ukraińskich przedsiębiorców z kilku powodów. Po pierwsze, Ukraina czeka na status kandydata do członkostwa w Unii Europejskiej. To oznacza dla ukraińskiego biznesu poważną odpowiedzialność: nasze firmy będą musiały dostosować się do wspólnych standardów i kryteriów przyjętych w Unii Europejskiej. Na pewno odrobimy tę pracę domową, więc będzie nam łatwiej wejść na polski rynek, ponieważ pewien etap adaptacji będzie za nami. Po drugie, choć polski rynek jest bardzo konkurencyjny, nadal istnieją dostępne nisze. Dlatego ukraińskie firmy, które działają w wyspecjalizowanych segmentach, mogą odnieść sukces na rynku sąsiedniego kraju”
- powiedział Hryhorij Kozlowskyj. W szczególności przedsiębiorstwa rolnicze mogą odnieść sukces.
„Obecnie trwają negocjacje w sprawie promocji ukraińskich produktów rolnych na rynku UE, i możemy liczyć na wsparcie sąsiedniej Polski. Polacy mogą dzielić się doświadczeniami we wprowadzeniu innowacyjnych technologii do sektora rolnego, a także zapewnianiu europejskich standardów jakości, bezpieczeństwa żywności oraz reformowaniu gospodarki rolnej”
- uważa Kozłowskyj.
Mężczyzna podkreśla, że kolejnym trendem, ułatwiającym ukraińskim firmom wejście na polski rynek jest przeprowadzka na zachodnią Ukrainę. - Do tej pory ponad 200 ukraińskich firm przeniosło swoje biura i produkcję do zachodnich regionów Ukrainy w ramach samego programu przesiedleń Ministerstwa Gospodarki. Ale wielu przenosi się na własną rękę, bez pomocy władz. I to nie tylko małe i średnie firmy, ale także dość duże przedsiębiorstwa. Prędzej czy później pojawi się kwestia ich ekspansji na polski rynek – mówi ekspert.
Mówić w języku polskiego klienta
Z kolei strateg marki, inicjator projektu „UA business.global” Kateryna Doroszewska, podkreśla, że aby odnieść sukces w Polsce, trzeba umieć rozmawiać z klientem w jego języku, zwracając uwagę na slang, retorykę i mentalność. Stąd głównym zadaniem ukraińskich przedsiębiorców jest znajomość języka, aby z sukcesem rozwijać swój biznes.
Jednocześnie Ukraińcy mają swój główny atut – umiejętność szybkiego rozwoju.
„Jesteśmy mobilni, elastyczni, kreatywni, szybko zdobywamy nowe umiejętności i dostosowujemy się do okoliczności. A jeśli polscy przedsiębiorcy mają bardziej konserwatywne podejście do biznesu, to docenią korzyści płynące ze współpracy z Ukraińcami i na pewno skorzystają na takiej współpracy”
– zaznacza Kateryna. Ponieważ więcej kobiet niż mężczyzn wyjeżdża za granicę w realiach wojny i stanu wojennego na Ukrainie, biznes według Kateryny Doroszewskiej ma swoją specyfikę. Ukrainki, które wyjechały z dziećmi, muszą łączyć rozwój biznesu z opieką nad dziećmi. Ale skutecznie pokonują również te trudności.
Tłumaczyła - Olga Alehno.