Nie tylko Kreml wyraża niezadowolenie, że ukraińskie służby specjalne upozorowały śmierć rosyjskiego dziennikarza opozycyjnego Arkadija Babczenki. Wiele słów krytyki spłynęło na niego ze strony… zachodnich kolegów-dziennikarzy za udział, jak to określili, w „manipulacji”. Dziś Babczenko postanowił odpowiedzieć wszystkim niezadowolonym. Padło wiele mocnych słów.
29 maja wieczorem pojawiła się informacja, że krytyk Kremla, dziennikarz Arkadij Babczenko, został zabity w Kijowie. Jednak następnego dnia po południu Służba Bezpieczeństwa Ukrainy ogłosiła, że Babczenko żyje. Służba zawczasu otrzymała informację o przygotowaniu zabójstwa i zapobiegła popełnieniu zbrodni. Sam dziennikarz pojawił się na konferencji prasowej w siedzibie SBU.
Ogłoszenie radosnej informacji „zniesmaczyło” nie tylko Kreml.
Na dziennikarza „rzucili się” za „naruszenie etyki dziennikarskiej” jego zachodni koledzy. Wśród nich szef organizacji Reporterzy bez Granic (RSF) Christophe Deloire.
„RSF wyraża swoje najgłębsze oburzenie po odkryciu manipulacji ukraińskich służb specjalnych, jest to nowy krok w wojnie informacyjnej. Zabawa z faktami jest zawsze bardzo niebezpieczna dla rządu, zwłaszcza używanie dziennikarzy dla ich fałszywych historii”
- napisał Deloire.
RSF expresses its deepest indignation after discovering the manipulation of the Ukrainian secret services, this new step of a war of information. It is always very dangerous for a government to play with the facts, especially using journalists for their fake stories. https://t.co/XwwbepYsjc
— Christophe Deloire (@chrisdeloire) 30 maja 2018
Grzmiała nawet „Polityka”.
„Obwiniany jest także Babczenko, że jako dziennikarz wziął udział w mistyfikacji przygotowanej przez służby specjalne. Jeśli chodziło wyłącznie o grę polityczną, to byłoby to faktycznie naganne. Bo dziennikarz wziąłby świadomie udział we wprowadzeniu w błąd opinii publicznej, kolegów po fachu, bo wystawiłby do wiatru tych wszystkich, którzy rozumieją płynące z Rosji zagrożenie dla Ukrainy i głośno o tym mówią. Sprzeniewierzyłby się zawodowi”
- pisała dziennikarka „Polityki” Jagienka Wilczak.
Dziś, po przeczytaniu wszystkich komentarzy na swój temat, Babczenko ostro odpowiedział na oskarżenia:
Ci, którzy piszą o tym, że „dziennikarz nie powinien brać udziału w operacji służb specjalnych”, o moralności i etyce – moi przyjaciele, czy rozumiecie, do jakiego stopnia jesteście kretynami?
Pozwólcie, ja wam wyjaśnię. Oto przychodzą do was funkcjonariusze. Mówią – jest lista osób, których planuje się zabić. Ty jesteś na niej pierwszy. Na Ciebie już jest zlecenie. Już opłacone. Ale jesteś – „pionkiem” – to dosłownie – chcą cię zabić, dla rozgłosu. Aby sprawdzić. A główne cele będą ogłoszone potem. Nie znamy ich. Pomóż nam. Pomóż nam dojść po nitce do kłębka.
Czy to jest straszne? Koszmarnie. Czy boisz się prowokacji? Jasne. Czy myślisz o tym, że to pułapka, i Ciebie po prostu wywiozą gdzieś do lasu i zabiją? Przede wszystkim. Czy chcesz zgarnąć rodzinę i wyjechać w siną dal – do Ameryki, na Antarktydę, na biegun północny, na Everest, na koniec świata, aby tylko nie znaleźli, aby tylko nie widzieć i nie słyszeć tego? Tylko tego się chce!!
Ale w zasadzie nie wyobrażam sobie, co można na to odpowiedzieć, oprócz „Tak, chłopaki, oczywiście. Pracujemy. Złapmy bandytów”.
I oto pojawiacie się, k***a, wy, dumnie stojąc na taborecie z wyniosłym wyrazem twarzy:
- Nie. Dziennikarz nie ma prawa brać udziału w operacjach służb specjalnych. Brońcie mnie. To jest wasz obowiązek.
- Tak, ciebie obronimy, bez problemu, ale w ten sposób zmniejszasz szansę na to, że siatka zostanie ujawniona, że będą ujawnieni pozostali wykonawcy, nie wiemy ilu ich, nie wiemy czy już zostały wydane pieniądze za zabójstwo ludzi z listy, teraz aresztujemy jednego, a pozostali uciekną – i to bardzo zmniejszy szansę. Mogą zostać zabici inni ludzie. Pomóż nam.
- Nie. Etyka dziennikarska! Moralność! Moi czytelnicy się zdenerwują! Koledzy mnie potępią!
Czy rozumiecie, do jakiego stopnia jesteście kretynami? Do jakiego stopnia jesteście – umalowanymi samolubnymi pawiami, żyjącymi w świecie, gdzie na pierwszym miejscu stoi tylko wasze rozdmuchane przerośnięte „ja” i przede wszystkim myślicie tylko o nim, i o niczym więcej?
Zupełnie nie rozumiem, po co to pokazywać całemu światu. Chowając się za ładnymi słowami o moralności i etyce.