Mobilizacja w Rosji "częściowa" tylko z nazwy. Dworczyk wskazuje na możliwe zagrożenie dla Putina
Władimir Putin ogłosił w Rosji częściową mobilizację i zaciąg 300 tys. ludzi. - To słowo "częściowa" ma złagodzić negatywny efekt. Każdy ma odetchnąć z ulgą i liczyć, że zabiorą kogoś innego - mówi przebywający na emigracji rosyjski politolog Iwan Prieobrażeński. Z kolei szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk podkreśla, że w prawie rosyjskim nie ma czegoś takiego jak częściowa mobilizacja, a Putin może wcielać do wojska niemal wszystkich poborowych.


Wczoraj prezydent Władimir Putin ogłosił w Rosji częściową mobilizację. Zaciąg ma objąć rezerwistów i ludzi, którzy przeszli przeszkolenie w armii. Minister obrony Siergiej Szojgu oznajmił, że mobilizacja obejmie 300 tys. ludzi. Tego samego dnia na manifestacjach przeciwko mobilizacji zatrzymano ponad 1300 osób; wobec protestujących użyto siły.
- Ogłoszenie masowej mobilizacji miałoby większy efekt negatywny. A mobilizacja częściowa go łagodzi i przy okazji dzieli społeczeństwo, zapobiegając masowemu protestowi. Każdy będzie teraz miał nadzieję, że powołają nie jego, ale jego sąsiada
– uważa Prieobrażeński.
Według niego „jest to po prostu pierwsza fala ogólnej mobilizacji”, którą ograniczono liczebnie. Wśród rosyjskich komentatorów pojawiły się opinie, że mobilizacja jest „częściowa” tylko z nazwy.
"Minister obrony powiedział o potencjale mobilizacyjnym na poziomie 25 mln, ale to jest liczba na papierze. Obecnie i tak nie da się zmobilizować więcej niż te 300 tys., a to także nie będzie łatwy i szybki proces”
Według Prieobrażeńskiego zsynchronizowane działania władz Rosji w ostatnich dniach – „oddolna” zapowiedź referendów na okupowanych terenach Ukrainy, ustawowe wprowadzenie nowych i zaostrzenie dotychczasowych kar za dezercję i odmowę udziału w wojnie, w końcu, ogłoszenie częściowej mobilizacji to próba reakcji na porażki Kremla, a nie zapowiedź jakiejś nowej koncepcji wojny.
Zdaniem ekspertów do decyzji o mobilizacji popchnęły Kreml dotychczasowe straty Rosji na froncie i ewidentne problemy z mobilizacją ochotników. Władze Ukrainy podają, że rosyjskie straty osiągnęły ponad 55 tys. zabitych. Według Prieobrażeńskiego wobec problemów Rosji z zasobami do walki jest kwestią czasu, kiedy na front zaczną być wysyłani poborowi, chociaż minister obrony twierdził w środę, że tak się nie stanie.
Niezadowolenie społeczne zagrożeniem dla Putina
Szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk wskazał, że w prawie rosyjskim nie ma czegoś takiego jak częściowa mobilizacja i de facto dzisiaj jesteśmy w sytuacji, w której prezydent Rosji Władimir Putin może mobilizować niemal wszystkich poborowych Dodał, że ze względu na dobrze rozbudowany aparat opresji, na pewno część osób zostanie skutecznie wcielona do wojska. "I to z kolei jest ta szansa, której Władimir Putin upatruje - uzyskanie celów, które sobie postawił w toczącej się wojnie na Ukrainie" - mówił.
Zaznaczył przy tym, że to nie jest tak, iż z dnia na dzień można zmobilizować 10, 50 czy 100 tys. rezerwistów.
- Do tego potrzebny jest cały aparat mobilizacyjny, do tego potrzebne jest wyposażenie, cała logistyka, aby przerzucić tych nowych żołnierzy na front
- mówił.
Zwrócił uwagę, że przed 24 lutego, kiedy Rosja napadła na Ukrainę, wiele miesięcy trwało przerzucanie żołnierzy i sprzętu na granicę z Ukrainą.
- Więc ta operacja na pewno będzie długa, zwłaszcza, że część ekspertów wskazuje, że aparat mobilizacyjny Federacji Rosyjskiej został skutecznie rozmontowany; zdolności zarówno wcielania żołnierzy przez administrację wojskową, a później szkolenie (...) to wszystko na pewno będzie trwało, zabierze wiele miesięcy kiedy w sposób rzeczywiście widoczny ci poborowi zasilą oddziały będące na froncie
- ocenił.
Zdaniem Dworczyka, w tym samym czasie będzie narastać niezadowolenie społeczne. "To duże zagrożenie dla Władimira Putina, które - miejmy nadzieję - doprowadzi do na tyle poważnych problemów Federacji Rosyjskiej, które zmuszą władze Rosji do zaprzestania tej brutalnej wojny" - dodał.
Szef KPRM podkreślił też, że Polska będzie konsekwentnie realizować zapowiedziane wsparcie dla Ukrainy, zarówno w wymiarze militarnym jak i humanitarnym. Zwracał przy tym uwagę, że Polska jest w czołówce krajów, które pomagają Ukrainie.
Źródło: niezalezna.pl, PAP

