- Śmierć Jewgienija Prigożyna może doprowadzić do eskalacji sytuacji politycznej w Rosji - ocenia wiceszef MSZ RP Arkadiusz Mularczyk. Jego zdaniem katastrofa samolotu szefa Grupy Wagnera pokazuje, że w kraju rządzonym przez Władimira Putina nikt nie może czuć się bezpieczny.
Wiceszef MSZ Arkadiusz Mularczyk był pytany w Radiu Kraków m.in. o wypadek samolotu, na pokładzie którego - jak przekazała w środę rosyjska agencja transportu lotniczego (Rosawiacja) - byli m.in. szef najemniczej Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn i jego "prawa ręka" Dmitrij Utkin, pseudonim "Wagner".
"Może być eskalacja sytuacji politycznej w samej Rosji. Gwarancje, które dał Prigożynowi (Alaksandr) Łukaszenka, okazały się warte funta kłaków. Nikt w Rosji nie może czuć się bezpieczny. Nikt nie zna dnia ani godziny. Może być zastrzelony, otruty, wypchnięty z okna, jego samolot spadnie. Widać, kim jest (Władimir) Putin i jakie to ma konsekwencje dla Ukrainy, Białorusi i Polski. Musimy działać w sposób mądry"
Jego zdaniem "tragiczna śmierć Prigożyna i jego współpracowników w tym pewnie zestrzeleniu czy wybuchu prowadzi do tego, że Grupa Wagnera traci przywództwo". "Dzisiaj, jak sądzę, sam Putin przejmie zarządzanie tymi jednostkami na Białorusi i w Afryce" – powiedział wiceszef MSZ.