Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Jutro rusza Turniej Czterech Skoczni. Sukces Polaków byłby sensacją

W czwartek kwalifikacjami w Oberstdorfie rozpocznie się 72. edycja Turnieju Czterech Skoczni. Tym razem nawet w bardzo szerokim gronie faworytów trudno szukać biało-czerwonych. Triumf czy nawet podium Polaka będzie sensacją, ale historia zna już takie przypadki.

Paweł Wąsek
Paweł Wąsek
Tomasz Jędrzejowski - Gazeta Polska

Brak wiary w podopiecznych trenera Thomasa Thurnbichlera ma solidne podstawy. W żadnym z ośmiu konkursów obecnego Pucharu Świata jego zawodnik nie znalazł się nawet w czołowej dziesiątce.

Choć w ostatnich latach polscy skoczkowie zanotowali wiele sukcesów, to kryzysy też się zdarzały. Na przykład dwa lata temu w trakcie trwania TCS z imprezy wycofany został słabo spisujący się jego trzykrotnie zwycięzca - Kamil Stoch. Teraz jednak kompletna niemoc dopadła całą kadrę.

W efekcie tuż przed TCS Thurnbichler zdecydował się odwołać swojego asystenta Marka Noelke. Zastąpił go Wojciech Topór. Do walki o Złotego Orła przystąpi sześciu Polaków. Wybrańcami austriackiego szkoleniowca są: Stoch, Dawid Kubacki, Piotr Żyła, Paweł Wąsek, Maciej Kot oraz Aleksander Zniszczoł.

Nadziei na dobry wynik można upatrywać w tym, że TCS rządzi się swoimi prawami i nie raz zdarzyło się, że wygrywał skoczek niebrany pod uwagę. Co więcej, taka niespodzianka była też dziełem Polaka. Cztery lata temu zwyciężył Kubacki, choć do zawodów przystępował jako 15. w klasyfikacji generalnej PŚ, a w poprzedzających TCS konkursach w Engelbergu zajął 22. i 47. miejsce.

Faworytem numer jeden jest Stefan Kraft. Austriak w tradycyjnym i prestiżowym turnieju triumfował już w sezonie 2014/15, a obecny cykl PŚ zaczął od wygrania czterech konkursów. Najlepszy był także przed świętami w Engelbergu i zdecydowanie prowadzi w klasyfikacji generalnej.

Na przełamanie liczą Niemcy, którzy na zwycięstwo w TCS czekają już ponad 20 lat. W edycji 2001/02 najlepszy był Sven Hannawald. Dwa lata temu jako lider PŚ do turnieju przystępował Karl Geiger, ale ukończył go na czwartym miejscu. Teraz Geiger w "generalce" jest czwarty, a wyprzedzają go dwaj rodacy - Andreas Wellinger i Pius Paschke.

Z drugiego szeregu atakował będzie Ryoyu Kobayashi, który TCS wygrał w sezonach 2018/19 i 2021/22. W obecnym PŚ Japończyk tylko raz stanął na podium - był trzeci w Klingenthal.

W podobnym położeniu co Polacy, choć nie aż tak złym, są Norwegowie, którzy również spisują się poniżej oczekiwań. Dopiero 13. w PŚ jest broniący Kryształowej Kuli i Złotego Orła Halvor Egner Granerud.

Po raz 25. w TCS wystąpi 42-letni Szwajcar Simon Ammann. Więcej startów w tej imprezie ma tylko legendarny Japończyk Noriaki Kasai - 28. Nadchodząca edycja będzie 19. w karierze Stocha.

Od sezonu 1979/80 TCS, określany mianem narciarskiego Wielkiego Szlema czy odpowiednika kolarskiego Tour de France, zaliczany jest do klasyfikacji PŚ. Pierwszym polskim zwycięzcą w 2001 roku został Adam Małysz.

Przy okazji 45. edycji wprowadzono system KO polegający na tym, że na podstawie wyników kwalifikacji tworzonych jest 25 par (według klucza: 1. z 50., 2. z 49., itd.) pierwszej serii punktowanej. Do finału awansuje każdy zwycięzca pary oraz pięciu "szczęśliwych przegranych", czyli zawodników z najwyższymi notami spośród pokonanych w parach.

 



Źródło: niezalezna.pl, PAP

#skoki narciarskie #Turniej Czterech Skoczni

tm