Ponad 40 tysięcy kibiców obejrzy w niedzielę w Poznaniu ligowy klasyk piłkarski Lech - Legia Warszawa. Obie drużyny jednak w tym sezonie mocno zawodzą. W stolicy Wielkopolski w ostatnich dniach więcej mówi się o następcy trenera Mariusza Rumaka, niż o samym spotkaniu.
Kontrakt Rumaka, który niespełna pięć miesięcy temu objął "Kolejorza", wygasa w czerwcu i nie zostanie przedłużony. Klub oficjalnie jeszcze o tym nie poinformował, ale sam szkoleniowiec na piątkowej konferencji prasowej potwierdził zakończenie swojej misji.
"Nie rozmawiam z zawodnikami o przyszłości, bowiem ta moja przyszłość kończy się w meczu z Koroną Kielce. Skupiamy się teraz na teraźniejszości, czyli o tym, jak najlepiej przygotować się do meczów z Legią, Widzewem i Koroną" - mówił Rumak na konferencji prasowej.
Nieoficjalnie jego następcą ma zostać Duńczyk Niels Frederiksen, który w przeszłości pracował m.in. w Broendby Kopenhaga. 53-letni trener ma w przyszłym tygodniu pojawić się w Poznaniu, by dopiąć szczegóły kontraktu.
Tymczasem przed Rumakiem kolejne ogromne wyzwanie - spotkanie z Legią. Żaden inny zespół w Polsce tak nie elektryzuje fanów w Wielkopolsce, co zresztą widać po sprzedaży biletów. Wszystkie wejściówki znalazły nabywców jeszcze miesiąc przed meczem.
"Dla nas jest to najważniejszy mecz w sezonie. Ktoś, kto jest w tym klubie przez wiele lat, wie, że jest to niezwykle ważny mecz dla nas wszystkich - kibiców, zawodników, pracowników klubu. Dla obu zespołów to spotkanie jest też istotne w kontekście przyszłego sezonu, bowiem wciąż mają szansę wystąpić w europejskich pucharach" - zaznaczył Rumak.
Oba zespoły od wielu lat zaliczane są do głównych kandydatów do mistrzostwa, lecz w tym sezonie mocno rozczarowują swoich fanów. Wprawdzie Lech i Legia matematycznie nie straciły szans na zdobycie tytułu, ale są one niewielkie.
"Na pewno wspólnym mianownikiem są przede wszystkim wyniki. Wiadomo, jakie cele oba kluby zawsze stawiają sobie przed sezonem, dlatego tym, co je łączy jest fakt, że żadna z tych drużyn nie jest na pierwszym miejscu w tabeli. Nie zastanawiam się, kto ma większe problemy, czy my, czy Legia. Ktoś w szatni powiedział, 'trenerze wszyscy na górze mają problemy, jedni mniejsze, inni większe'. Najważniejsze jest to, kto będzie potrafił złapać tę wewnętrzną spójność, ten moment, gdy 'kliknie' i zacznie się punktować w trzech ostatnich kolejkach" - tłumaczył.